6. Nowy początek.

Gdy rano zeszłam na dół w kuchni siedział Iker i Sara. Jedli śniadanie i słodko się do siebie uśmiechali. Tak jak moi rodzice kiedyś…
-O której wczoraj wróciłaś? – Spytał Iker, gdy usiadłam.
-Koło dwudziestej trzeciej – nalałam sobie soku do szklanki. – Upiorę sukienkę i ci oddam – zwróciłam się do Sary.
-Kochanie szkoda zachodu – machnęła ręką. – Rzuć w łazience to upiorę razem z innymi rzeczami.
-Dziś jedziesz na zakupy z Olallą i Pati – uśmiechnął się Iker. Spojrzałam na niego uważnie.
-Z Torresem i Villą? – Mruknęłam.
-Nie. Oni dziś robią za niańki – roześmiał się. – Ubierz się w coś. Zaraz będą.

Pół godziny później pędziłam z dziewczynami do centrum handlowego. Pati nie za bardzo znała Madryt, ale za to ja i Oli doskonale.
Gdy dziewczyny buszowały po Zarze, ja przesuwałam wieszaki i robiłam porządki w swojej głowie. Wczorajszy wieczór? Sergio? Robaki… Nie mogłam spać przez całą noc, bo ciągle myślałam o tym kretynie! Tak kretynie. Zdradził swoją dziewczynę. Mógł kitować, że go sprowokowałam, ale co on jest? Krowa na łańcuchu? Własnego rozumu nie ma? Zresztą co mnie strzeliło do głowy, żeby pozwolić mu się pocałować?! Trzy lata na dzielnicy i nie poczułam nic do żadnego chłopaka. Całować się całowałam, ale bez przesady. Zobaczyć kogoś po raz drugi w życiu i coś takiego? Bogaci faceci mają w głowie siano. Chociaż siano to też za dużo. Nie powiem! Są wyjątki, ale nieliczne
-Ej, mała co cie gryzie? – Olalla objęła mnie ramieniem.
-Nic – westchnęłam. – Zraniona kobieta, to zło – mruknęłam. – Macie coś? – Spojrzałam na ich ręce pełne ciuchów. – Biorę, nie przymierzam – wyszłam ze sklepu. Oparłam się o balustradę i spojrzałam piętro niżej. Alejką szedł nie kto inny jak Sergio „kretyn” Canales. Żywo gestykulował i był jakiś nabuzowany. Brak treningów mu nie służy? Obok niego szła niewysoka brunetka… Cristina. Wrrr… Zakochana para, kto by pomyślał.
-Co tam oglądasz? – Obok mnie stanęła Pati. – O Sergio – powiedziała na widok chłopaka, który zniknął w jakimś sklepie. – Ponoć kupuje mieszkanie ze swoją dziewczyną. Znasz go? – Uśmiechnęła się do mnie.
-Znam – fuknęłam.
-Z tego co mówił Fer, to ostatnio im się nie układa – zakomunikowała Olalla. Wzięłam do niej kilka toreb.
-Czemu się nie układa? – Udałam zainteresowanie.
-No wiesz, on trenuje, a po treningach lata do kumpli – westchnęła. Jej wzrok mówił: Skąd ja to znam? A ja się pytam skąd Torres to wszystko wie?!
-Nie wie jak to być z piłkarzem, który jest jak dziecko – pokiwała głową Pati i ruszyłyśmy w stronę wyjścia. – Długo są razem?
-Nie wiem. Z rok? Ponoć to zaborcza dziewczyna. Nie pozwala mu na wiele, ale to typowy Hiszpan. Zrobi co zechce – znalazłyśmy się na parkingu. Ja milczałam dyplomatycznie. Te dwie cwaniary są równie spostrzegawcze co ich mężowie. Naprawdę tłumaczenie się Nando i Davidowi to ostatnie o czym teraz marzę. Dość! Annabelle żaden facet nie sprawi, że będziesz smutna. Zemsta to przecież też jakaś radocha.
Więc szykuj się Canales. Nadchodzę.
Sobotę spędziłam na leżeniu na łóżku i słuchaniu paplania Oli, Pati i Sary. O życiu uczuciowym piłkarzy Realu Madryt wiem wszystko. Dodatkowo Pati olśniła nas w sprawie Barcy, a Oli Chelsea.
Od Ikera wiedziałam, że jutro jadę z nim na stadion. Po co? Bóg jeden raczy wiedzieć. Sara miała cały dzień pracować, a ja nie mogłam siedzieć sama.
Nie wiem czy moje nowe życie będzie takie jak bym chciała. Gdzie moja wolność? Gdzie?!
A szkoła? Totalna porażka. Prywatna. Sportowa. Moja klasa? Profil? PIŁKA NOŻNA! Oczywiście Casillas wybierał. Znajduje się niedaleko stadionu, a jakżeby inaczej. Kilkanaście godzin w tygodniu będę spędzać hasając niczym sarenka w białym trykocie Realu Madryt. Jak mi dają 16 z nazwiskiem Canales, to się pochlastam. Słowo daję.
Niedziela. Kiedyś cudowny dzień, który spędzałam poza domem. Teraz też spędzam na świeżym powietrzu. Siedząc sobie na ławce trenerskiej Realu Madryt i przyglądaniu się jak Casillas rozmawia z dziennikarzem. Była cała drużyna plus trener.
Nie obchodziło mnie co się tam dzieje. Wolałabym siedzieć z Torresem i Villą! Słowo!
Widziałam jak Canales się rozgląda i zmierza w moim kierunku. Po chwili usiadł na fotelu obok.
-Cześć – przywitał się.
-Cześć – burknęłam i wpatrywałam się przed siebie. Nie pomagał mi fakt, że czułam jego zapach.
-Nienawidzisz mnie? – Szepnął. Spojrzałam na niego zaskoczona. Miętosił coś w łapskach i nie patrzył na mnie.
-Co ty bredzisz! – Fuknęłam. – Niby za co? – Prychnęłam.
-Za to, że cię pocałowałem. Przepraszam jeśli cię to zabolało – powiedział. O tak, zaboli mnie, ale ręka jak mu przygrzmocę. – W ogóle przepraszam – był jakiś taki smutny, że nie miałam serca się na nim wyżywać.
-Nie zabolało. Tylko… – Westchnęłam. – Wkurzyło – patrzyłam na jego blond włosy i było trudno mi się skupić. Strasznie, strasznie trudno!
-Bo mam dziewczynę?
-Tak! Właśnie! Masz to się jej trzymaj, a nie zabawiasz się z innymi! – Wyrzuciłam to z siebie.
-Nie układa nam się.
-Przykro mi. Zapiszcie się na terapię małżeńską, czy coś – wzruszyłam ramionami.
-Ana? – Spytał.
-No? – patrzyłam jak Iker się śmieje i coś opowiada.
-Od dawna znasz Casillasa? – Jego pytanie mnie zaskoczyło. Zerknęłam na niego na chwilkę.
-Od dziecka – przypomniała mi się wersja Ikera, że jestem jego kuzynką. – Jesteśmy rodziną – dodałam.
-Czyli z piłką nożną i piłkarzami masz od dawna styczność?
-Od dziecka – powtórzyłam.
-Nie dziwi cię, gdy Iker albo inny piłkarz jedzie do kumpli pograć na PlayStation, czy po prostu pokopać piłkę?
-Nie. Czaję, że granie to nie jest dla was praca. Bo jak się robi, co się kocha, to nigdy nie będzie praca. – Przypomniałam sobie słowa Nando. – Nawet teraz wiem, że dla was wszystkich przebywanie tu, to wielka frajda – uśmiechnęłam się delikatnie.
-Jesteś inna niż wszystkie dziewczyny. – Wyprostował się i spojrzał na mnie jak na przybysza z innej planety.
-To miał być komplement? – Skrzywiłam się. – Radzę jeszcze popracować nad bajerami.
-Ale mówię to w pozytywnym znaczeniu. Wszystkie moje koleżanki traktują granie jak zło konieczne – westchnął. – Nawet moja laska! – Prychnął.
-To masz problem – założyłam nogę na nogę. – Chcesz o tym pogadać? – Palnęłam. – Nie? To super! – Nie czekając na jego odpowiedź wstałam. Złapał mnie za rękę, a gdy się odwróciłam patrzyłam wprost w głębię jego niebieskich oczu. Z wrażenia aż zabrakło mi powietrza.
-Przepraszam za każdą moją głupią akcję – wyszeptał. – Zaczniemy od nowa? – Zaproponował. Pokiwałam nieznacznie głową. Sparaliżowało mnie. Był zdecydowanie za blisko! – Sergio Canales.
-A… Ana Rodriguez – wydukałam.
-Miło mi – przełknął ślinę. Pierwszy raz wyczuwałam takie napięcie, takie… Sama nie wiem co. Nie panowałam nad sobą i najwyraźniej on też nie.
-Sergio? – Obok nas pojawił się Cristiano Ronaldo. – Cześć Ana – machnął ręką.
-Cześć – potrząsnęłam głową i wyrwałam się z tego dziwnego transu.
-Stary, jedziemy do mnie? Pogramy w Fifę? – Uśmiechnął się.
-Przyłączysz się? – Sergio uśmiechnął się do mnie uroczo.
-Tak – kiwnęłam głową. A co mi tam! Raz się żyje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz