47. Interesująca wizyta.

Jak już się wielokrotnie przekonałam nie posiadam daru czarnowidzenia. Nie mam przeczuć, że coś złego może się wydarzyć. Miałam tylko raz jak Canales zgubił samochód w Barcelonie. To jednak było oczywiste. Zdziwiłabym się jakbyśmy nic nie odwalili.
Teraz też nie mam żadnych złych myśli. Nic.
Tak mi się tylko umaniło, gdy czekałam aż Canales łaskawie przyniesie mi śniadanie jak wczoraj obiecał.
Miałam na sobie jego klubową koszulkę, która sięgała mi do połowy uda. A tak poza tym ubrana byłam w białe figi. Nie trzeba być wróżką, żeby domyślić się co robiliśmy w nocy.
-Proszę! – Powiedział zadowolony i postawił obok mnie tacę. Na niej znajdowały się świeże bułeczki po które popędził rano w trakcie spaceru z Coonem. Do tego miałam chudą szyneczkę, żółty ser i aromatyczną kawę.
-Ładne – uśmiechnęłam się i zrobiłam sobie kanapkę. Sergio położył się na łóżku i włączył telewizor. Coon usiadł przy nim i pozwolił się drapać za uchem.
Gdy zjadałam poszłam się ubrać w strój przygotowany przez moje Ciastko. Miał gust, nie mogłam powiedzieć, że nie. Jednak muszę kupić coś na chrzciny Juniora i wolałabym, żeby pomagał mi Ronaldo. Ma swoje sklepy i pojęcie o modzie.
Wyszłam na taras, usiadłam na krześle i wybrałam jego numer.
~Słucham? Żyjesz w ogóle, bo od wtorku się nie widzieliśmy! Wiesz jaka to dla mnie trauma!
-Wiem, Ronaldo. Przepraszam, poprawię się.
~Iker już dostarczył twoje dokumenty potrzebne do chrztu. Jak spytałem czemu sama tego nie zrobisz to się roześmiał. Czemu nie możesz?
-Powiem ci kiedyś. Słuchaj zajęty będziesz bardzo dziś po treningu?
~Nie raczej, a co?
-Mam romansa. Potrzebuję stroju na chrzest twego dziecięcia.
~Spoko. Przyjadę po ciebie pod szkołę.
-Musisz pod szkołę? Wolałabym się przejść pod Bernabeu.
~Nie trenujemy dziś na Bernabeu tylko w Valdebebas, no wiesz w miasteczku sportowym.
-Wiem, Ronaldo. Byłam tam wcześniej niż ty, więc nie cwaniakuj. Dobra to i tak czekaj na mnie pod Bernabeu. Będę tam o 14:50.
~Spoko. Nara – rozłączył się, a ja wróciłam do mieszkania. Jednak ku mojemu zdumieniu była tam jakaś brunetka, Higuain, Morata i Reza.
-Ciekawe – syknęła i spojrzała na Sergio, który teraz oglądał telewizor w salonie.
-Niby co jest ciekawe? – Mruknął i nadal na nią nie patrzył. Coon kręcił się obok tej laski, która co chwila głaskała go po łbie.
-Ty doskonale wiesz co, młody! – Spojrzała na mnie, a ja mimowolnie zrobiłam krok do tyłu. Kto to jest i czemu wygląda jakby chciała zaraz zamordować mojego chłopaka?
-Nie, nie wiem co – westchnął. Higuain z Moratą i Rezą zrobili tył zwrot i udali się do kuchni. Gdy chciałam pójść w ich ślady ta dziewczyna wyciągnęła rękę i zmroziła mnie spojrzeniem.
-Madrazo, spójrz na mnie jak do ciebie mówię! – Warknęła. Sergio westchnął i podszedł do niej. Był od niej wyższy o głowę.
-Jeszcze raz powiedź do mnie młody albo Madrazo – syknął. Pierwszy raz widziałam, żeby był taki zły. Nawet ja nie doprowadziłam go nigdy do takiego stanu. – Teraz łaskawie stąd wyjdziesz i wrócisz jak trochę zmienisz sposób wysławiania się – wskazał jej drzwi. – Gonzalo cię stąd zabierze tak jak i przywiózł!
-Nigdzie nie pójdę póki mi nie powiesz kim ona jest! – Wskazała na mnie palcem. Normalnie bym jej napyskowała, ale coś mnie powstrzymało. Tylko jeszcze nie wiem co.
-Dobra – pokiwał głową i do mnie podszedł. Objął mnie ręką w pasie i uśmiechnął się wrednie. – Annabelle, poznaj moją siostrę Yuli. Yuli, to moja dziewczyna Annabelle – zaprezentował. Miałam nosa, żeby na nią nie wrzeszczeć. – Alvaro podrzuci cię do szkoły. Castilla ma dziś później trening – pocałował mnie w policzek.
-Nie przeginasz? Przecież ja i Morata… No sam wiesz… – Skrzywiłam się.
-A może ja ją odprowadzę? – Zaproponowała Yuli.
-Nie! – Zaprzeczyli w tym samym momencie Sergio i Higuain.
-Dlaczego nie? – Zdziwiłam się. – To doskonały pomysł – zgodziłam się.
-Widzisz, Madrazo? – Yuli uśmiechnęła się z zadowoleniem. – Idź sobie na ten swój trening, potem na meczu posiedzisz sobie na ławeczce – dodała złośliwie.
-Za siedzenie na ławeczce dostaje więcej kasy niż ty za wypruwanie sobie żył – warknął. – Cześć – pocałował mnie krótko w usta i trzej piłkarze plus Reza wyszli.
Stałam na przeciwko Yuli i zastanawiałam się co dalej. Kiedyś tak samo wpatrywałam się w Fabregasa. Tylko, że byliśmy małymi knypkami, a teraz nie widziałam Cesca od trzech lat. Był moim dobrym przyjacielem i w odróżnieniu od Ikera, Nando czy Davida nie traktował mnie jak młodszą siostrę. Z Fabregasem byliśmy na równi. Tylko ja mocnej kopałam go po nogach.
-Od dawna znasz Sergio? – Spytała Yuli, czym przerwała moje rozmyślania.
-Dokładnie? – Spojrzałam na nią podejrzliwie. Teraz się zacznie seria pytań.
-Tak.
-Trzydzieści pięć dni – policzyłam szybko.
-Od jak dawna jesteście parą?
-Od siedmiu dni.
-Kibicujesz Realowi? – Tu mnie laska zbiła z tropu. Co ma piernik do wiatraka? Muszę kibicować, żeby być z Sergio? A co zrobi jak powiem, że kocham Barcę?
-Tak.
-Od jak dawna?
-Odkąd sięgam pamięcią. Wychowałam przy piłkarzach. Obecnie mieszkam z Ikerem Casillasem. – Widziałam w jej oczach, że moje odpowiedzi ją zadowalają. No i wtedy też mnie olśniło. Jakbym powiedziała, że od roku jasne by było, że czatuję na Sergio od dawna. A tak wyszło na to, że to on wszedł do mojego świata, a nie odwrotnie.
-Twoi rodzice?
-Nie żyją.
-Przykro mi – mruknęła.
-Nie ma o czym mówić – machnęłam ręką. – Masz jeszcze jakieś pytania? Nie palę, nie piję, nie biorę – uzupełniłam.
-Wychowałaś się w Madrycie?
-Tak, ale jeśli chcesz spytać czy pojadę za twoim bratem do innego miasta to odpowiedź brzmi: tak. Osobiście wolałabym Londyn, bo mam tam przyjaciół, ale jeśli padnie na Vila-real czy Valencię też nie będę narzekać.
-Też masz tam przyjaciół?
-Owszem – usiadłyśmy na kanapie. – Znam kadrę narodową i wielu innych piłkarzy w ogromnej liczbie klubów na świecie.
-Yuli Canales – wyciągnęła rękę.
-Ana Rodriguez – uścisnęłam ją i odetchnęłam z ulgą. Zostałam zaakceptowana.
-Ale Sergio mówił Annabelle – zmarszczyła czoło.
-Lubi moje pełne imię – rozsiadłam się wygodnie. Canales miał rację. Dogadam się z jego siostrą.
-Jak to zrobiłaś, że blondasek rzucił Cristinę? – Zaciekawiła się.
-Nie wiem. Rzucił ją, a potem musiał się trochę namęczyć, żeby zdobyć mnie – uśmiechnęłam się.
-Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że mały zdradzał Cristinę? – Wytrzeszczyła oczy.
-Tak. Pierwszego dnia, gdy się poznaliśmy… Pocałował mnie – Yuli zagwizdała z uznaniem.
-Proszę, proszę. Powiedział ci, że cię kocha?
-Nie – mruknęłam i zaczęłam się bawić apaszką na szyi.
-Spoko wodza. Jesteś na najlepszej drodze, żeby to usłyszeć – poklepała mnie po kolanie. – Był mały, gdy widział jak Giana cierpi i dlatego to w nim zostało. We mnie też coś jest, ale jestem od niego starsza i aż tak mnie to nie dotknę… – Urwała i spojrzała na moją szyję. – Oj, jesteś dla niego ważna – roześmiała się. Błyskawicznie wstałam i poszłam do lustra w przedpokoju. Poprawiłam apaszkę kilka razy. – Nie skrzywdzisz go? – Spytała Yuli i oparła się o ścianę za mną.
-Dotychczas to ja panicznie się bałam, że Canales skrzywdzi mnie. Długo walczyłam z nim i samą sobą – szepnęłam.
-Nie jesteś szczęśliwa? – Spytała.
-Jestem. Kocham go – odwróciłam się do niej. – Nie mam zamiaru go oddać, bo jest pierwszym facetem na którego punkcie oszalałam do tego stopnia.
-Pierwszy? – Uniosła jedną brew.
-Ostatni – nałożyłam buty. – Idziesz ze mną czy zostajesz? – Zgarnęłam z komody kasę na taksówkę.
-Idziesz do szkoły?
-Powiedźmy – uśmiechnęłam się szeroko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz