3. Hiszpańskie papugi.

Cały wspaniały trening, cudownego Realu Madryt przesiedziałam w gabinecie lekarza. Miałam poobijaną rękę, która została pozawijana w bandaż. Wyglądałam jak niedorobiona mumia.
-Jestem! – Uśmiechnął się do mnie Iker i zabrał mnie do samochodu.
-Masz narzeczoną? Wiesz, że ona nie będzie zachwycona, że ubzdurałeś sobie, że mi pomożesz? – Skrzywiłam się i wsiadłam do auta.
-Wiem, dlatego już czeka na nas akcja ratunkowa. – Uśmiechnął się radośnie i ruszył.
-Nie! – Jęknęłam – Boże, ulituj się nade mną! – Zaczęłam zawodzić.
-Och, nie będzie tak źle! – Roześmiał się. Tak, to bardzo zabawne! Boki zrywać!
-Wiesz, że duet Torres-Villa nie zwiastuje nic dobrego? Twoja babka zostanie wrzodu żołądka! Chcesz tego? To może się odbić na jej zdrowiu! – Machałam rękami, co bardzo go bawiło.
-Nando i David będą jej tak marudzić, aż w końcu uzna, że lepiej się tobą zająć niż dalej ich słuchać. Wiem, co mówię. Nie raz mi pomogli – okiwał z zadowoleniem głową. – To są moje prywatne papugi. Lepsi niż jakikolwiek prawnik.
-Zabije ich… Oddaj mój sztylet – spojrzałam na niego poważnie, a on wybuchł śmiechem. Znam Ville i Torresa od kilku lat. Jako dziecko uwielbiałam z nimi spędzać czas. Byli śmieszni, zabawni, duzi i ciągle nosili mnie na barana. Potem podrosłam, a oni zgłupieli. Chcieli wiedzieć z kim chodzę na randki, czy to odpowiedzialni chłopcy i denerwowali mnie na każdym kroku! A Iker? Ta gnida miała najlepszy ubaw! Moim kosztem! Zemszczę się, obiecuję.

Gdy podjechaliśmy pod chatę Ikera było mi niedobrze. Nie z powodu tych dwóch pacanów w środku czy narzeczonej Ikera. Nie, to od leków przeciwbólowych, które dostałam.
-Zabij mnie, będzie lepiej. – Szepnęłam do Ikera, ale po chwili wepchnął mnie do środka.
-ANA! – Krzyknęli jak na komendę, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Chłopaki! – Rzuciłam się im w ramiona. Całą akcję trochę uniemożliwiała mi boląca ręka.
-Malutka, gdzie ty byłaś?! – Wysapał się Villa. – Zaidka za tobą tęskniła! A teraz mam jeszcze Olayę!
-To na cześć mojej Olalli – pokiwał głową Nando. – A ja mam też dwoje dzieci! – Pochwalił się. – Norę i Leo!
-Chwali się, bo ma synka. Też będę mieć – David pokazał mu język.
-Skorzystaj z jego spermy. Może akurat zaskoczy – wypaliłam i opadłam na kanapę. David i Nando popatrzyli na siebie w zadumie i skrzywili się w tym samym momencie.
-Zwariowałaś?! – Jęknęli.
-Cześć – niedaleko mnie pojawiła się szczupła brunetka. – Jestem Sara.
-Hej! – Zerwałam się na równe nogi. – Ana – podałam jej rękę.
-Annabelle – poprawił Nando.
-Sol – powiedział David.
-Rodriguez Dietl – uzupełnili obaj.
-Kurwa! – Warknęłam. – Umiem mówić! – Pogroziłam im pięścią. – Iker! Dawaj nóż! – Syknęłam. Dwaj Hiszpanie cofnęli się o kilka kroków.
Usiadłam na kanapie i westchnęłam ciężko.
-Saro… – Uśmiechnął się Nando.
-Jesteś piękną, mądrą i cudowną kobietą. – David pocałował ją w rękę. Iker usiadł obok mnie i delikatnie szturchnął w żebra.
-Popcorn i będę się czuł jak w kinie – szepnął.
-Komedia za darmo – też się uśmiechnęłam. Przez następne 15 minut słuchałam o tym jaka to Sara jest wspaniała. Użyli do tego wszystkich synonimów tego słowa. Kto by pomyślał? Całe życie uważałam, że od odbijania piłki głową ich szare komórki wymarły, ale nie! Szok! W następnej części przedstawienia chłopcy przytaczali mój życiorys. Wiedzieli nawet, że miałam majtki w czerwone kropki, gdy pierwszy raz wpadłam do rzeki! Pomińmy ten wstydliwy epizod. Sara spoglądała na mnie współczująco. Ten bandaż też działał cuda.
Gdy duet Torres-Villa puszczał najlepszy bajer swojego życia obejrzałam sobie salon Ikera. Był duży i jasny. Meble były z jaśniutkiego drewna. Kominek, tak jak ściany był biały. Na ławie przede mną, w wazonie stały lilie. Na stole w jadali też. Zmartwił mnie jedynie fakt, że w tym cudnym wnętrzu nie ma telewizora. Ja dziecko Internetu i wszelakich mediów nie wyobrażałam sobie życia bez tego pożeracza czasu!
-Casillas! – Szturchnęłam Ikera. – Jesteś taki bogaty, a nie masz telewizora? Nie ma opcji, żebym tu mieszkała. Wyprowadzam się do Torresa albo Villi – wyszeptałam.
-Jest w małym salonie, przy kuchni – odpowiedział. – Mam PlayStation i różne gierki. Fifa, jakieś bijatyki. Co chcesz.
-Wyścigi? – Spojrzałam na niego podejrzliwe.
-Są – uśmiechnął się.
-Dobrodzieju! – Wyszczerzyłam się radośnie.
-Już! – Sara zamachała rękami! – Proszę! Znam życie Any od poczęcia do dnia obecnego – potrząsnęła głową. – Zostań jak długo zechcesz, ale mam warunek -zwróciła się do mnie. – Sza! – Groźnie spojrzała na Davida, który chciał coś powiedzieć. – Słuchasz nas i szanujesz – dokończyła.
-Nie uciekasz – dodał Iker.
-Będzie mi bardzo miło, gdy będziesz członkiem naszej rodziny. Przygotuję ci pokój – odwróciła się i wyszła.
-Członkiem? – Wyszeptał Villa.
-Nie takim! – Przewrócił oczami Nando. Spojrzeliśmy z Ikerem po sobie i wybuchliśmy śmiechem. Brakowało mi ich i to strasznie!
-Iker jesteś pewien? Nie chcę się narzucać, czy coś – wzruszyłam ramionami.
-Jestem pewien. Z pełną świadomością swego czynu akceptuję mieszkanie z dwoma kobietami – uśmiechnął się.
-Jedna będzie gorsza od drugiej – wyszczerzył się David.
-Dawno w łeb nie dostałeś? – Warknęłam.
-Spoko! – Zamachał rękami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz