Po południu Irina Shyak,
tak ta od Cristiano Ronaldo, zaprosiła mnie na małą imprezkę wieczorem.
Powiedziała, że małą, ale Casillas i Sara stwierdzili, że ona zawsze
tak mówi, a potem zjawia się ze sto osób. Oni też szli.
Siedziałam po turecku na swoim łóżku i wpatrywałam się we wnętrze
szafy. Nic nie nadawało się na imprezę. Rzeczy, które kupiły mi Pati i
Olalla cudownie zniknęły, pewnie za sprawą Ikera. W obecnej sytuacji
mogłam nałożyć jakieś dresy. Czad.
Miałam nadzieję, że Canales też
przyjdzie i będę mogła pokazać się z innej strony, nie sportowej. Jednak
pomysłowy Casillas mi to uniemożliwił.
-Cześć! – Do środka weszła Sara z laptopem. – Mogę?
-Pewnie – pokiwałam głową. Usiadła obok mnie i uśmiechnęła się szeroko.
-Nie masz się w co ubrać, nie? – Puściła do mnie oczko.
-Nie mam – przytaknęłam.
-Ja też mam czasem problem, ale… Patrz – pokazała mi kilka propozycji na laptopie.
-I co? Bo jak mi pokażesz jeszcze kilka to zgłupieje – westchnęłam.
-Musi mieć dekolt i być krótka. Masz śliczne piersi i długie nogi. To trzeba wyeksponować.
-Kumpluję się z Iriną. Może ona mi coś pożyczy. Modelka i w ogóle – opadłam na łóżko.
-Mała, co jest? Tydzień temu byłaś wulkanem energii. A teraz co?
-A teraz mam doła! – klasnęłam w dłonie i usiadłam.
Za godzinę miałam strój. Śliczną sukienkę w kwiatki, czerwone szpilki i czerwoną torebkę. Wiedziałam, że będę wyglądać super.
Nie spodziewałam się jednak, że już Casillas dostanie oczopląsu. Gdy zeszłam na dół otworzył na mój widok usta.
-Ana? – Wyjąkał.
-Nie, U.F.O. – uśmiechnęłam się szeroko. Takiej reakcji na mój widok oczekiwałam.
Do Ronaldo pojechaliśmy taksówką, bo Iker chciał pić, a Sara
powiedział, że nie będzie się bawić w kierowcę. Mnie nikt nie pytał, bo
pewnie nie chcieli usłyszeć odpowiedzi, że dziewiętnastolatka zamierza
wypić trochę na odwagę, po to by wcielić w życie swój diabelski plan.
W
domu Cristiano było już sporo ludzi. Piłkarze dostali zakaz picia zbyt
dużej ilości alkoholu, bo następnego dnia miał być mecz z Barcą.
Od razu wystartowałam do kuchni, gdzie znalazłam piwo.
-Cześć piękności! – Zawołała za mną Olalla.
-Cześć! – Pocałowałyśmy się w policzki.
-Wyglądasz nieziemsko! Wszyscy piłkarze chcą wiedzieć kim jesteś! – Roześmiała się.
-A… – Urwałam i uśmiechnęłam się.
-Jest.
Razem z Cristiną. Ale wiesz co? – Spojrzała na moją sukienkę. – On ma
białą koszulkę polo i śmiem twierdzić, że przy tobie będzie prezentował
się sto razy lepiej niż przy złotej Cristinie.
-Złotej? – Powtórzyłam.
-Tak.
Wygląda ładnie, bo podkreśla kolor jest skóry… – Oli nawijała coś tam
dalej, ale ja nie słuchałam. Odstawiłam piwo i zaczęłam szukać wódki.
Oczywiście znalazłam. Nalałam sobie do szklanki i wypiłam. Zrobiło mi
się gorąco i zakręciło w głowie. – Ana? – Olalla patrzyła na mnie
karcąco.
-Idę – poprawiłam włosy i wyszłam do salonu.
-Ana! Cudo ty moje! – Cristiano objął mnie w pasie. – Piękności!
-Widzisz. Nie tylko w dresach prezentuje się nieziemsko – pokazałam mu język.
-Zakochałabym się jakbyś była starsza – pocałował mnie w policzek.
-Zakochałabyś się jakbyś nie kochał siebie i Iriny – odparowałam.
-Ty zołzo! – Roześmiał się.
-Na razie przystojniaczku! – Wyswobodziłam się z jego objęć i poszłam dalej.
-To
Ana? – wrzasnął Marcelo. – Poważnie? – Podbiegł do mnie. – Wygląda jak
ona, ale to nie ona! – Nawijał do Benzemy. Francuz stał z przekrzywioną
głową i patrzył na mnie podejrzliwie.
-Stul pysk pacanie – warknęłam. – Od odbijania piłki mózg ci się przegrzał – odwróciłam się na pięcie.
-Ona – powiedzieli zgodnie. Ruszyłam wprost w kierunku blondyna.
-Cześć
– zatrzymałam się przy nich. Racja, ta Cristina jest bardzo ładna.
Totalne moje przeciwieństwo. Brunetka, brązowe oczy, malutka. Ja miałam
te swoje 162 centymetry i miała niewiele mniej. Sergio był ode mnie
wyższy, ale w tych szpilkach już byliśmy na równi.
-Ana! – Wyszeptał. Oczy miał niczym dwa spodki.
-Ana? – Uśmiechnęła się Cristina. – Ta słynna Ana?
-Słynna? – Zdziwiłam się. Spojrzałam morderczo na nadal przytkanego Canalesa.
-Tak.
Ciągle słyszę, że Ana napyskowała temu, Ana wygrała w jakoś tam grę,
Ana uciekła z zajęć – machnęła ręką. – Sergio ciągle o tobie opowiada! –
Roześmiała się. Tu pojawia się dylemat. Odpyskować jak zrobiłabym
zazwyczaj, czy być miłą?
Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, gdy wtrącił się Canales. A jakże! Czy on wyczuwa co chcę zrobić?
-Ana pogramy w jakoś grę? – Spytał. Spojrzałam na niego jak na błazna i popukałam się w czoło.
-Przestań! – Fuknęła Cristina. – Ciągle byś tylko grał i grał. Co ty masz 7 lat?
-Napiję się – mruknął i odszedł. Ciekawy związek, nie powiem.
-Przepraszam cię za niego. Czasem zachowuje się skrajnie nie odpowiednio do swojego wieku – westchnęła.
-No coś ty – uśmiechnęłam się sztucznie. – Jest uroczy.
-Widzę, że nie masz już bandaża – wrócił Sergio, ale bez picia. Nie skomentowałam tego.
-Nie mam. Ręka mnie już nie boli – uśmiechnęłam się radośnie.
-Co jej zrobiłeś? – Szepnęła wściekła Cristina.
-Nic! – Zamachał rękami niczym wiatrak.
-Będziesz mieć coś przeciwko jeśli porwę go do tańca? – Spytałam ją grzecznie.
-Nie,
skąd. Niech idzie, zawsze to jakiś pożytek – odpowiedziała. Chwyciłam
chłopaka za rękę i pociągnęłam na środek parkietu. Mój plan był prosty.
Okażę mu swoje zainteresowanie i sympatię. Zrozumie, że Cristina to
żandarm, a ja jestem ta dobra.
-Ślicznie wyglądasz – powiedział, gdy okręcał mnie wokół własnej osi.
-Dzięki. Świetnie tańczysz – uśmiechnęłam się. – A może masz ochotę na coś innego?
-To na co ja mam ochotę… – Urwał i się skrzywił. – Nie chcę, żebyś wyjechała.
-Masz dziewczynę i z nią nie sypiasz? – Zdziwiłam się.
-Nie,
bo ona nie ma nastroju. Kupiłem mieszkanie, w którym mieliśmy mieszkać
razem, a mieszkam sam. Powód? Zmieniła zdanie – westchnął ciężko. – Aż
chce się krzyknąć „dlaczego?”.
-Kochasz ją? – Zadałam proste pytanie,
które jemu przysporzyło wiele problemów, bo nie odpowiedział. – A ona
ciebie? – Nadal milczał. – Bo wydaje mi się, że miłość to oddanie,
przyjaźń, pożądanie… – Wyszeptałam mu do ucha. – A nie wymówki,
oziębłość i zdrada – spojrzał na mnie uważnie.
-Uważasz, że… – Urwał.
-Nic
nie uważam. Po prostu jakbym kogoś kochała, nie szukałabym wrażeń w
ramionach innych – powiedziałam poważnie. – Coś jest nie tak skoro ją
zdradzasz.
-Nie powiesz jej? – Szepnął i spuścił wzrok.
-Nie. To
twój związek, rób co chcesz. Tylko w takim układzie nikt nie jest
szczęśliwy – odsunęłam się od niego i odeszłam. Wyszłam z domu i zdjęłam
buty. Na bosaka udałam się w kierunku domu Casillasa. Nie było
strasznie daleko, ale wystarczająco, żebym sobie wszystko przemyślała.
Nie,
ja na pewno nie jestem szczęśliwa. Nie będę póki nie zapomnę o Sergio,
albo z nim nie będę. W obecnej sytuacji żadna opcja nie wchodziła w grę.
Nie potrafiłam zdecydować się na żaden ruch. Niech on sam działa, muszę
poczekać na rozwój wydarzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz