Gdy się ocknęłam nie
byłam wściekła. Ba! Nawet nie byłam zła. Spojrzałam na śpiącego Sergio i
pocałowałam go delikatnie w usta. Uśmiechnął się i otworzył oczy.
-Uwielbiam mieć wolne – wyszeptał.
-O matko! – Jęknęłam i zakryłam sobie usta dłonią.
-Co? – Zmartwił się i usiadł.
-Nie,
nie, nie… – Zaczęłam szukać swojej torebki. Gdy ją znalazłam wyjęłam z
niej telefon i zamarłam. 16:42. Do tego kilka nieodebranych połączeń od
Evy, Ikera i Sary. Na domiar złego nawet od Villi.
-Iker wie, że tu
nocowałaś. Pepe mu mówił – opadł na poduszki. Nie zwracałam jednak na
niego uwagi. Wyszłam z pokoju i zignorowałam widok śpiących piłkarzy i
psa. Skierowałam się na taras i dopiero tam wybrałam numer Ikera.
~Cześć mała – odebrał. – Dzwoniłem do ciebie.
-Wiem
– usiadłam na ogrodowym fotelu. – Przepraszam, że nie odbierałam, ale
dopiero się obudziłam. Ta banda od samego rana mnie prześladuje i
musiałam ich uspokoić.
~Są cali? – Zaniepokoił się.
-Owszem. Pijani w sztok, ale to nie moja wina. Obecnie śpią.
~A Canales?
-Też śpi z tą różnicą, że jest trzeźwy – podkuliłam nogi.
~Higuain do mnie dzwonił… - Zaczął niepewnie Iker. – Powiedział mi o śladach na Sergio.
-No
i co? – Zirytowałam się. – Jestem pełnoletnia i wolna. Canales tak
samo. Nie mogę robić tego na co mam ochotę? Dopiero co wróciłam z
trzyletniego odizolowania od ukochanego świata! Chyba mam prawo czerpać z
życia pełną piersią?!
~Masz
malutka, masz. Nie twierdzę inaczej. Tylko jakbyście byli parą to
Gonzalo by tylko się pośmiał z Sergio, że dał sobie coś takiego zrobić…
-A tak się z tego nie śmieje? – Przerwałam mu.
~Użył
słowa „przeleciał”. Higuan nie jest wybitnym językoznawcą, ale odróżnia
takie słowa. Gdyby zobaczył Irinę i Cristiano w akcji powiedział by
raczej, że amorów im się zachciało… Czy coś w tym stylu!
-Jak
wy mnie wkurwiacie! – Warknęłam. – Powiedź wprost, a nie pierdolisz coś
od rzeczy! – Wstałam i podeszłam do balustrady. Ludzie w dole wyglądali
jak małe mróweczki.
~Tracisz szacunek w oczach chłopaków pozwalając sobie na takie coś z Canalesem, gdy nie jesteście razem – wypalił, a mnie zrobiło się zimno. – Inaczej, gdy się z kimś chodzi i się TO robi. – Westchnęłam ciężko.
-Przecież
go nie zmuszę do związku ze mną – podrapałam się po głowie. – A nie
chcę i nie potrafię z niego zrezygnować. Kocham go – powiedziałam
miękko.
~Zadzwoń do Villi.
-Ty chyba oszalałeś! – Prychnęłam. – Przecież on mnie zje żywcem.
~Zadzwoń. Zwolniłem cię z lekcji do końca tygodnia – rozłączył się. To jakieś jebane wariatkowo.
Wybrałam numer Davida, ale sama nie wiem po co. Mało mam problemów to jeszcze Ville do tego dołożę, a co tam!
~Czołem kochaniutka! – Odebrał wesolutki. Za wesolutki.
-Dzwoniłeś do mnie – mruknęłam.
~Bo jutro mamy bibkę z okazji wygrania Ligii! – Zapiszczał – Mam nadzieję, że wpadniesz! Zaidka i Olayka nie mogą się ciebie doczekać!
-Zabukuj mi bilet – uśmiechnęłam się. – Powiedź też Bojanowi. Obiecałam, że pośpiewam z nim na La Rambla.
~Oczywiście! Ale super! - Zaczął się drzeć i się rozłączył.
Nie krzyczał na mnie tylko z radości, czyli jest na plus. Nie będzie tak źle.
Weszłam do mieszkania, a w łazience przebrałam się w sukienkę. Założyłam buty i wróciłam do sypialni.
-Jadę
do Barcelony. – Zakomunikowałam oglądającemu telewizję blondynowi.
Sergio spojrzał na mnie jak na ufoludka i zerwał się z łóżka. On ciągle
patrzy na mnie jak na błazna z cyrku. Mam coś na czole?
-Ale czemu? – Stanął przede mną.
-David
mnie zaprosił. Poza tym muszę… – Urwałam. – Nie wiem kiedy wrócę. –
Pocałowałam go w policzek, gdy chciałam wyjść, ale złapał mnie za rękę i
przyciągnął do siebie. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej.
-Musisz
co? – Szepnął. Od niedawna zaczęłam dostrzegać w nim jeszcze jedną
cechę, która ogromnie mnie pociągała. Był zdecydowany i nie dał sobą
rządzić. Pozwalał mi na wiele, ale nie na wszystko. Jak nikt umiał
zmusić mnie do wielu rzeczy, a nawet sprawić, że to polubię.
-Muszę sobie wszystko przemyśleć – wypaliłam. A miałam tego nie mówić!
-Wszystko to znaczy co? – Nie ustępował. Świdrował mnie tymi niebieskimi oczami aż miałam kręciołki w brzuchu.
-Moje
życie. Tak ciebie też, bo jak nie zauważyłeś to jesteś jego ważnym
elementem. – Ubiegłam jego kolejne pytanie. – Chcę odpocząć, spojrzeć na
wszystko z innej perspektywy, poznać nowych ludzi. Potrzebuję tego. Ty
też. Spotkaj się z przyjaciółmi, spędź z nimi czas.
-Moi jedyni przyjaciele w Madrycie śpią w moim salonie. Co? Mam jechać do Santander? – Skrzywił się.
-Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Ja w Barcelonie znam Davida i Bojana. Reszta to będzie przygoda.
-Przygoda?
Od miesiąca przeżywasz przygodę. Przewróciłaś moje życie o sto
osiemdziesiąt stopni i co? Teraz szukasz nowych wrażeń? – Warknął.
Zagotowało się we mnie.
-Nic ci do moich wrażeń! Czy ja ci bronię
wrócić do swojego dawnego życia? Idź sobie do Cristiny i znowu dawaj
sobą rządzić! Gówno mnie to obchodzi! – Odsunęłam się i spojrzałam na
niego wrogo. – Rób sobie co chcesz. Nic nas nie łączy – wyszłam i
trzasnęłam za sobą drzwiami. Chciało mi się wyć. Jak nikt umiem
rozpierdolić piękne chwile swojego życia. Jak nikt!
Wsiadłam do windy, a gdy drzwi się zamykały dostrzegłam jak Sergio wybiega z mieszkania. Nie zareagowałam, udałam, że nie widzę.
Wieczorem byłam w
Barcelonie. Na lotniku czekał na mnie David z dziewczynkami.
Uśmiechnęłam się radośnie i postanowiłam, że dam czadu z Bojanem. Nie
pokażę jak mi źle i niedobrze.
-Ciocia! – Zawołała Olaya i wyciągnęła rączki.
-Olayka! – Wzięłam ją na ręce i przytuliłam. – Słodziaku mój!
-Cześć! – David pocałował mnie w policzek.
-Ana! – uśmiechnęła się Zaidka. Kucnęłam i przygarnęłam ją do siebie. Moje pole manewru było ograniczone. Miałam na sobie obcisłą
sukienkę i szpilki na platformie. Jedno jest pewne, zdenerwowałabym tym
Canalesa. Mruczałby coś, że znowu będą mnie boleć nogi i takie tam…
Ech, ile ja bym dała, żeby teraz tego posłuchać.
-Jedziemy! – David zaprowadził nas do samochodu. Usiadłam z tyłu z moimi panienkami i słuchałam ich radosnej paplaniny.
-Bajkę! – Zawołała Olaya, gdy byliśmy w domu i pobiegła na górę. Zaidka udała się za nią.
-Tak się cieszę, że przyjechałaś! – David otoczył mnie ramieniem i uśmiechnął się szeroko.
-Ja też. Gdzie Pati? – Rozejrzałam się po pięknym wnętrzu.
-Wyjechała
– odparł szybko. – Rozgość się, położę dziewczynki spać i pogadamy. –
poszedł na górę. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Nogi od
chodzenia w szpilkach bolały mnie coraz mniej. Przyzwyczajam się.
-Jestem! – Zawołał Villa pół godziny później i usiadł obok mnie. – Jutro zabalujemy!
-Właśnie po to przyjechałam – roześmiałam się.
-Mam nadzieję, że nie wzięłaś ze sobą stroju Realu. Zabiliby cię – wyszeptał przerażony.
-Spoko. Nie masz się o co bać. Ubiorę się w coś sportowego – machnęłam ręką.
-Git! – Ucieszył się. – Olaya zanim zasnęła to ciągle powtarzała, że ciocia przyjechała.
-Przegiąłeś
z tą ciocią! – Fuknęłam. – Mały Ronaldo mówi do mnie „Aaaaa”! Dlaczego
Olayka ma mówić „ciocia”? Nie jestem tak stara.
-Ale Pati jej tak powiedziała. Zaidka nie chciała słuchać – wzruszył ramionami.
-Właśnie, gdzie Pati? – Zainteresowałam się.
-Pokażę
ci pokój! – Zerwał się i poprowadził mnie na górę. – Ogarnij się i
zapraszam na gorącą herbatę z cynamonem – puścił mi oczko. Czułam, że
coś knuje. Umyłam się, ubrałam w swoją koszulkę z Realu, którą dostałam
od Mourinho i zeszłam na dół. Villa siedział przy stole i patrzył w
ścianę. Usiadłam obok i szturchnęłam go delikatnie.
-Co się stało? Mów! – Zażądałam. Spojrzał na mnie smutno.
-Rozwodzę się…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz