Spałam, ale mój telefon
dzwonił jak szalony. Schowałam głowę pod poduszką i udawałam, że nie
słyszę. Przecież budzik jeszcze nie dzwonił! Musi być barbarzyńsko
wcześnie!
-Ana twój telefon dzwoni! – Do pokoju wpadł Iker.
-Słyszę! – Warknęłam i usiadłam. – Już po spaniu! Już! – Wkurzyłam się. – Czego? – Odebrałam wściekła.
~Cześć
Ana, strasznie przepraszam, że cię obudziłam, ale dzwoniła do mnie
Sabrina i powiedziała, że dziś trzeba się ubrać bardzo elegancko, bo
idziemy do teatru! – Wytrajkotała Eva.
-Dzięki – westchnęłam. –
Niech was wszystkich szlag trafi – rozłączyłam się i opadłam na łóżko.
Zamknęłam oczy i po chwili zapadłam w drzemkę.
-ANNABELLE!!! –
Darł się ktoś. Po chwili dotarło do mnie, że to Iker! Podskoczyłam jak
oparzona i złapałam się za głowę, gdy spostrzegłam która godzina.
-KURWA
MAĆ! – Wrzasnęłam. – Zaspałam! Ja pierdolę! – Wyskoczyłam z łóżka i
pognałam do łazienki. Nigdy w życiu nie brałam tak szybkiego prysznica.
Wygrzebałam z szafy eleganckie ciuchy i pognałam na dół. Iker siedział w samochodzie i bębnił palcami o kierownicę.
-W końcu się królewna zjawiła – westchnął, gdy wsiadłam.
-Zaspałam! – Wysapałam i zaczęłam się czesać.
-Masz tylko jeden kolczyk i jesteś na bosaka – zauważył, gdy wyjeżdżał na ulicę.
-Wiem
– nałożyłam czarne szpilki. – Tylko zaspałam, a nie straciłam pamięć. –
Włożyłam niebieski kolczyk. – I jak? – Uśmiechnęłam się.
-Spoko – pokiwał głową. – Ale włóż podkoszulek w spódnicę i powieś wisiorek na prawą stronę – pokręcił z uśmiechem głową.
-Dzięki
Ikerek – puściłam mu oczko i doprowadziłam się do porządku. – Mógłbyś
powiedzieć tej swojej Rosie, żeby ogarnęła w mojej szafie? –
Uśmiechnęłam się niewinnie.
-Powiedziałem – westchnął. – Wiesz, że dziś mecz?
-Tak? – Wytrzeszczyłam oczy. – Całkiem zapomniałam. Powiedziałam Cristiano, że zajmę się Juniorem – spojrzałam za okno.
-Aż tak ci zależy na byciu chrzestną?
-Kim? – Zmarszczyłam czoło. O czym on bredzi?
-Dlaczego spędzasz czas z małym Ronaldo? – Spytał z innej strony.
-Bo
jest cudownym dzieciaczkiem i go bardzo kocham – wyszczerzyłam się
radośnie. Zatrzymał się pod moją szkołą. – Pa! – Cmoknęłam go w policzek
i wysiadłam.
-Cześć! – Podbiegła do mnie Eva. – Jeszcze raz bardzo cię przepraszam za rano! – Zaskamlała.
-Dobra – machnęłam ręką. – Daj sobie siana – westchnęłam.
-Klaso!
– Zawołała nasza nauczycielka od hiszpańskiego, pani Martenz. – Zmiana
planów. Nie będzie teatru, będzie wywiad. Każdy przeprowadzi wywiad w
obcym języku.
-Ale z kim? – Wyrwało mi się.
-Z piłkarzem Realu
Madryt, Annabelle – odpowiedziała z uśmiechem. – Z Hiszpanami proszę
rozmawiać po angielsku. Za chwilę was podzielę – zaczęła przeglądać
swoje notatki.
-Ja pierdolę – syknęłam pod nosem. – A mogłam nie wstawać z łóżka. – Ukryłam twarz w dłoniach.
-Proszę do mnie! – Zawołała nauczycielka. – Jednak wylosujecie swojego piłkarza.
-No kur! – jęknęłam. To na pewno trafię Canalesa. NA PEWNO!
-Annabelle, dobrze się czujesz? – Zatroskała się. – Jesteś blada.
-Źle! – Podchwyciłam. – Mogę wrócić do domu? – Skrzywiłam się teatralnie.
-Sama nie wiem – zmartwiła się. – Nie chcesz poznać piłkarzy Realu Madryt? Przeprowadzić z którymś wywiad?
-Ona…
– Zaczęła Eva, ale zmierzyłam ją spojrzeniem i umilkła. Nie mogę iść na
Bernabeu, bo jak mnie tak zgraja zobaczy to zacznie się raban. A ja nie
mogę być w szkole kojarzona z tymi błaznami!
-Wolałabym odpocząć – pokiwałam głową.
-Oczywiście. Zwolnię cię. Masz jak wrócić do domu?
-Tak.
Do widzenia! – Odwróciłam się na pięcie i odmaszerowałam. Zadzwoniłam
do Ikera, ale nie odbierał. Tak samo Canales, Ronaldo i Benzema!
Zajebiście. Nie mam kasy ani roweru. Nie wrócę do domu.
Obejrzałam
się, czy moja klasa stoi jeszcze pod szkołą i pognałam na Bernabeu. Może
któryś pożyczy mi samochód? Albo chociaż podwiezie do domu?
Wpadłam na stadion zdyszana. Nie przepadam za bieganiem, a tym bardziej bieganiem w szpilkach.
Pokazałam ochroniarzowi przepustkę i popędziłam dalej. Chwyciłam buty w rękę i pogrzałam na boska.
Wpadłam na murawę, ale nie dostrzegłam nikogo. Nie, to są jakieś jaja!
Czas leciał, a moja klasa była coraz bliżej!
Zdjęłam
marynarkę i potruchtałam przed siebie. Musiałam wysilić swoje szare
komórki, żeby przypomnieć sobie gdzie co się znajduje.
-Ty! –
Wrzasnęłam na jakiegoś chłopaka. Musiał być piłkarzem, bo miał na sobie
strój Realu. – Ogłuchłeś platfusie jeden?! – Zdenerwowałam się. Ten
dzień to jakaś porażka.
-Do mnie mówisz? – Odwrócił się.
-Nie,
kurwa do ściany się pluję! – Fuknęłam. Podeszłam do niego i westchnęłam
ciężko. Nie mogłam przeoczyć faktu, że był przystojny. Był wysoki,
szczupły, miał brązowe włosy i hipnotyzujące, czekoladowe spojrzenie.
-To
śmiało. Nie będę przeszkadzać – obrócił się na pięcie i ruszył dalej
korytarzem. Ciśnienie natychmiast mi skoczyło. Owszem Canales
wyprowadzał mnie z równowagi, ale ten osobnik doprowadzał mnie do
szewskiej pasji, a nawet nie wiem jak się nazywa! Jak się dowiem to jego
dni będą policzone!
-Wróć tu natychmiast! – Tupnęłam bosą nogą. – Ty smarku jeden! – Pobiegłam za nim.
-To ty mi sięgasz do ramienia, więc nie nazywaj mnie smarkiem – powiedział spokojnie i nawet się nie zatrzymał.
-Dobra!
– Spojrzałam na zegarek. Czas leciał. – Powiedz mi gdzie mogę znaleźć
Ikera Casillasa albo Sergio Canalesa! Nawet Benzema, Ronaldo albo
Marcelo może być! – Jęknęłam i nadal truchtałam za nim. Robił takie
wielkie kroki, że nie miałam wyboru.
-Nie będę wystawiał kumpli jakiejś szurniętej lasce, która gada do ścian – odparował. Poczułam jak moje policzki płonął.
-Czy ty wiesz co to ironia? Z tą ścianą to była ironia pawianie jeden! – Zapiszczałam.
-Obraź mnie jeszcze raz… – Urwał.
-To
co? Przywalisz dziewczynie ty smarkulcu? – Zaśmiałam się. Nagle się
zatrzymał, a ja wpadłam na jego plecy. – Nawet chodzić nie umiesz! –
Syknęłam.
-Nie lubię jak ktoś mnie obraża! – Warknął i pochylił się do mnie. Z bliska jego oczy były równie czekoladowe jak z daleka.
-A ja chcę otrzymać od ciebie tylko kilka informacji! Korona z głowy ci spadnie jak mi powiesz? – Wzięłam się pod boki.
-Spadnie, bo…
-Annabelle? – Usłyszałam za sobą i odwróciłam się błyskawicznie.
-Sergio! – Ucieszyłam się jak dziecko. – Nareszcie! – podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
-Tak bardzo się stęskniłaś? – Roześmiał się i mnie objął.
-Na pewno zmarzłam w nogi, a ten knypek nie chciał mi pomóc – poskarżyłam się, a brunet się skrzywił.
-Ty
to zawsze masz jakieś przygody – wziął mnie na ręce tak sprawnie, że
nie odwinęła mi się spódnica. – Mam nadzieję, że nie chciałaś zamordować
Alvaro – uśmiechnął się do chłopaka.
-Nie. Naślę na niego zbirów z dzielnicy – wzruszyłam ramionami. – To gdzie mieszkasz? – Spojrzałam na mojego nowego wroga.
-Nara – Sergio odwrócił się i poszedł w stronę z której przyszłam. – Ale jesteś spięta – pocałował mnie w policzek.
-Zmęczyłam
się – oparłam głowę na jego torsie. – Najpierw musiałam uciekać ze
szkoły, czyli udawać, że jestem chora. Moja klasa idzie na Bernabeu
przeprowadzać wywiady z piłkarzami. Nie mogłam w tym brać udziału, bo
nie daj Boże trafiłabym na Marcelo, który darłby mordę jak jakiś dzikus –
westchnęłam. – Biegłam ze szkoły, potem jak szalona latałam po
stadionie i w końcu wpadłam na tego upośledzeńca. Nie mam siły.
-Może miałabyś wywiad ze mną – uśmiechnął się.
-Właśnie
tego obawiałam się najbardziej, bo nie byłoby żadnego wywiadu. Nie
zaliczyłabym tego i nie pytaj czemu, bo doskonale wiesz czemu! –
Przymknęłam oczy. – A rano jeszcze zaspałam – ziewnęłam.
-Zostawię
cię w gabinecie medycznym i wrócę za jakiś czas – wszedł do jakiegoś
pomieszczenia. Położył mnie na leżance, nakrył kocem i pocałował w
czoło. Nie wiem kiedy wyszedł, bo po chwili spałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz