Sergio leżał na dywanie i
z zaciętą miną naciskał joystick próbując być na mecie wyścigu przede
mną. Siedziałam na kanapie i byłam daleko, daleko za nim. Obmyślałam jak
go rozproszyć, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Coon zaczął szczekać,
żadne z nas nawet nie drgnęło, a blondyn zachowywał się jakby nie
słyszał.
-Canales, Real dzwoni do drzwi TWOJEGO mieszkania – zaakcentowałam.
-Jesteś moją dziewczyną więc to też twoje mieszkanie – wymamrotał.
-Ja nie otwieram – założyłam ręce na piersi.
-Dobra! – Wstrzymał grę i poderwał się. Wpadł do przedpokoju i po chwili był z powrotem na dywanie. Pies ucichł.
-W co grasz? – Dobiegł mnie głos Karima.
-Canales, od kiedy chodzisz w szpilkach? – Zastanawiał się Marcelo.
-I masz taki błyskotkowy zegarek? – Dodał Pepe.
-I różową marynarkę?! – Wystraszył się Higuain.
-Annabelle! – Wrzasnął Cristiano i z impetem wskoczył na kanapę. – Fajne masz koleżanki w klasie – puścił mi oczko.
-Mamy jedzonko – Marcelo postawił na ławie kilka pudełek z pizzą.
-Masz
coś do picia? – Pepe szarogęsił się w kuchni, a Benzema rozstawiał już
talerze. Patrzyłam na to w niemałym zdumieniu, bo Sergio nadal grał i
nie zwracał na nich najmniejszej uwagi. Czy oni nie rozumieją, że to mój
chłopak dopiero od kilku dni i chciałabym pobyć z nim na osobności?
Żaden z nich nie byłby zadowolony jakbym im przerwała chwile sam na sam z
drugą połówką. Oczywiście oni uszanowaliby miłosne uniesienia Canalesa w
jego mieszkanku, gdyby był chociażby z Cristiną! Tylko ja nie jestem
Cristiną! Ja jestem ICH Aną, która jest bardziej jak maskotka, a nie
dziewczyna kumpla! Czyli mogą wpadać kiedy chcą, bo jestem… Matko nie
wierzę, że to mówię… WSPÓLNA!!!
-Często się tu stołujecie? – Spytałam Portugalczyka i opanowałam złość. Przecież ich kocham.
-Nie, ale dziś pomyśleliśmy, że wpadniemy, bo pewnie będziecie głodni – wyszczerzył się. – Wiesz, od grania człowiek ma apetyt.
-Iker
napisał, że przyjedzie po ciebie za godzinę – wymamrotał Marcelo,
bawiąc się moim telefonem. – Napiszę, gdzie jesteś. – Zaczął stukać w
klawisze. Pokręciłam tylko głową, ale nic nie powiedziałam. Real Madryt
to wielka rodzina. Mam to wtłaczane do głowy od bardzo dawna i tylko
dlatego ich jeszcze nie pozabijałam.
-Pojedziesz z nami na mecz? – Karim podał mi talerz z kawałkiem smakowicie wyglądającej pizzy.
-Nie. Mam trochę zaległości w szkole – westchnęłam.
-Trochę – syknął wpatrzony w telewizor Canales. Zignorowałam go.
-Dawno nie opuszczałam tyle lekcji – roześmiałam się. – Ostatni raz to trzy lata temu.
-I bytowałaś z Unaim u nas! – Przypomniał sobie Marcelo.
-Wszędzie było was pełno, ale znikaliście jak kamfora, gdy na horyzoncie pojawiali się Iker albo Raul! – Dodał Pepe.
-Kto to jest Unai? – Zainteresował się Sergio i usiadł po turecku przy ławie.
-Młodszy
brat Ikera, mój kumpel – odpowiedziałam. – Nie widziałam go trzy lata i
ponoć nikt nie wie, gdzie on jest. Dopiero teraz dociera do mnie jak
bardzo za nim tęsknię.
-Tęsknisz? – Powtórzył Canales. Spojrzałam na niego krzywo.
-Tak.
Tylko ty jesteś ewenementem, bo chociaż z Unaim kłóciłam się i
wrzeszczałam na niego równie zajadle jak na każdego innego, tylko w
tobie się zakochałam.
-Pamiętam! – Roześmiał się Higuain. –
Wrzeszczałaś jak opętana, a on nie był ci dłużny. Docinaliście sobie i
każdy normalny człowiek by się obraził za takie teksty, ale dla was to
była norma. – Roześmiałam się wesoło i pokiwałam głową.
-Ana po każdym z nas tak jeździ i nic – wtrącił Sergio.
-Jakbym tak zaczęła jeździć po tobie jak kiedyś po Unaim to nie chciałbyś ze mną chodzić – spojrzałam mu w oczy.
-Jasne
– prychnął. – Może się przekonamy? – Usiadł obok mnie. – Wytrzymam
tydzień na takich jazdach i nic – kątem oka widziałam jak Marcelo, Pepe i
Higuain wymieniają przerażone spojrzenia. Tak, ja też nie byłam
zachwycona.
-Nie – powiedziałam stanowczo. Wszyscy wiedzieli, że
jeszcze miesiąc temu zgodziłabym się bez problemu. Jeszcze miesiąc temu
chciałam go zamordować.
-Dlaczego nie?! – Oburzył się.
-Bo nie i nie będę o tym dyskutować!
-Ale… – Zaczął, ale mu przerwałam.
-Nie,
Canales i już! – Syknęłam. – Do Unaia nie czułam nic prócz braterskiej
miłości. Wiedziałam, że nigdy mnie nie zostawi. Ty to inna bajka,
ważniejsza. Więc z łaski swojej zamknij swoją śliczną buziuchnę! –
Warknęłam. Sergio posłusznie zamknął usta. Nikt się nie odezwał, za to
zaćwierkał mój telefon oznajmiający nadejście SMS-a. Marcelo, który
nadal trzymał go w garści, odczytał.
-Iker czeka na dole – mruknął.
-To
lecę – zabrałam mu telefon i wstałam. – Powodzenia na meczu, bo nie
wiem czy się zobaczymy – odruchowo cmoknęłam Cristiano w policzek i
poszłam do przedpokoju. Zebrałam swoje rzeczy i nałożyłam buty.
-Naprawdę to było takie straszne? – Za mną pojawił się Sergio.
-Naprawdę,
ale my z Unaim robiliśmy to pod publikę. Ludzie się śmiali, a nam to
odpowiadało – pogłaskałam go po policzku. – Jak chcesz się pośmiać mogę
zjechać jakiegoś piłkarza. Może Ronaldo bo jego to nie ruszy. Benzemy
lepiej nie, bo mi odpowie, a to się nie skończy dobrze.
-Nie, nie chcę – przytulił mnie do siebie.
-To
do zobaczenia – pocałowałam do krótko i się odsunęłam. Otworzyłam drzwi
i zamarłam. Autentycznie zabrakło mi słów. Dzieję się ze mną coś złego.
Od powrotu do mojego życia często mnie tak przytyka.
-Cześć Sergio – przywitała się Cristina. – Jestem jak się umawialiśmy – dodała, a we mnie wszystko się zagotowało.
-Wiesz
może i pogramy jak z Unaim, ale wtedy ziemia się zatrzęsie – warknęłam
do blondyna i ruszyłam do windy. Nie zaszczyciłam go nawet jednym
spojrzeniem.
Gdy wsiadałam do samochodu Ikera cała kipiałam ze złości.
-Co się stało? – Zmartwił się na mój widok.
-Cristina wpadła do Sergio. Och, nic takiego – powiedziałam lekceważącym tonem i machnęłam ręką.
-Fiuuu… – Zagwizdał i ruszył.
-Musisz pomóc mi z matmy i fizyki, bo jutro mam sprawdzian – mruknęłam.
-A jak dziś było w szkole? – Zainteresował się.
-Nie.
Nie miałam pracy domowej z matmy, chciałam udawać omdlenie, ale zjawiła
się banda z Realu, ja uciekłam, a potem przyjechała telewizja –
wzruszyłam ramionami.
-Jutro i w środę musisz iść do szkoły – spojrzał na mnie uważnie.
-Oczywiście
Ikerku – pokiwałam głową, ale słabo obchodziła mnie szkoła. Zabiję
Canalesa, a potem tą zasraną Cristinę! Chociaż nie. Jak zagram z nim jak
z Unaim to odechce mu się żyć i sam się zabije!
W domu znalazłam
pudła ze zdjęciami i powoli przypominałam sobie ciekawe teksty jakimi
raczyłam się z Unaim. Ironię i sarkazm miałam opanowane w stopniu
zaawansowanym. Byłam elokwentna i zabawna. Na dzielnicy o tym
zapomniałam, bo musiałam być przede wszystkim zaradna.
Gdy tak siedziałam na swoim łóżku, ubrana
w dresy Realu i jakoś pstrokatą koszulkę, ktoś wszedł do domu. Sara
zaczęła radośnie coś wykrzykiwać. W tym galimatiasie rozpoznałam głos
Villi i… Leighton. No jasne, że chciałam, żeby David był szczęśliwy, ale
nie sądziłam, że posłucha naszych rad… Rad Canalesa.
Założyłam japonki i zeszłam na dół. Włożyłam ręce do kieszeni i spojrzałam na naszych gości.
-Ana! – Krzyknął Villa i przygarnął mnie do siebie. – Następnym razem przywiozę ci dresy Barcy.
-Zajebiście. Nie mamy czym w kominku palić – odparowałam.
-Cześć Ana – powiedziała Lei.
-Joł – skinęłam głową. – Villa, uczyłeś ją hiszpańskiego? Mam nadzieję, że wychodzicie czasem z łóżka.
-Uczyłem, więc się zachowuj! – Syknął.
-Lei,
masz ochotę na małą rozgrywkę na PlayStation? – Spytałam po angielsku.
Davidowi szczęka opadła niemal do ziemi. Iker i Sara nie wiedzieli o co
mu chodzi.
-Nauczyłaś się tak szybko angielskiego? – Zdziwiła się szczerze Leighton.
-Jasne, jestem cholernie zdolna – poczłapałam do małego salonu.
-W weekend Torres i Canales przemawiali za nią, bo udawała niemowę – usłyszałam jeszcze głos Davida.
-Ty, Villa, zamknij japę, bo wrócę i ci w nią zajebię. Już nie strzelisz nowej dziuni minetki! – Krzyknęłam.
-Jak
ty to robisz, że tak ślicznie wyglądasz w każdym stroju? – Uśmiechnęła
się do mnie sympatycznie Amerykanka. Jednak wolę, żeby Villa nie uczył
jej hiszpańskiego. Po jakiemu mu będę wtedy dogryzać?
-Mam talent –
podałam jej joystick i włączyłam wyścigi. – Obecnie jestem w stanie
furii, więc sorry, ale mogę być złośliwa – usiadłyśmy na kanapie.
-A co się stało? Jeśli mogę spytać – patrzyła na mnie uważnie.
-Canales
mnie wkurwił. Niby żadna nowość, ale po raz pierwszy, gdy jesteśmy
parą. A jak układa się tobie i Davidowi? – Zaciekawiłam się. W końcu ja
byłam pomysłodawcą tego związku.
-Dobrze – zarumieniła się. – David jest taki zabawny, inteligentny i czuły.
-Serio?
My mówimy o tym samym Davidzie? – wytrzeszczyłam oczy. – A gdzie ten
pajac co mnie nęka, prześladuje i daje durnowate kazania?
-Tak, na pewno o tym – roześmiała się.
-A jego była? Dziewczynki? – Dociekałam.
-Olaya
mówi do mnie ciociu, a Zaidka po imieniu. Obie są cudowne. Patricia
ponoć kogoś ma i dla mnie jest sympatyczna. Nie sądziłam, że po ośmiu
latach małżeństwa i ponad pięciu związku można nadal być dla ciebie
miłym chociaż ma się przed sobą rozwód – naprawdę wyglądała na przejętą
tym faktem. – David i Patricia nadal dogadują się doskonale, nie kłócą
się. Nic z tych rzeczy.
-Villa jest inny – przewróciłam oczami. – Jak
żyję nie słyszałam, żeby się pokłócił z Pati. Oni to robią dla dobra
małych. A ty? Chciałabyś dzieci? – Spojrzałam na nią uważnie.
-Pewnie! – Uśmiechnęła się szeroko. – Ale na razie pracuję i…
-Ana! Sergio przyszedł! – Krzyknął z przedpokoju Iker.
-Twój chłopak? – Spytała z uśmiechem.
-Cholera!
Porwali mnie kosmici! – Szepnęłam i wyskoczyłam przez okno zanim
odpowiedziała. Nie wiem czemu to zrobiłam! Przecież od problemów się nie
ucieka, tylko je rozwiązuje! Rozwiązuje!
No, ale teraz jest za późno, a ja już jestem za oknem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz