42. Szukanie wrażeń.

Sergio leżał na dywanie i z zaciętą miną naciskał joystick próbując być na mecie wyścigu przede mną. Siedziałam na kanapie i byłam daleko, daleko za nim. Obmyślałam jak go rozproszyć, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Coon zaczął szczekać, żadne z nas nawet nie drgnęło, a blondyn zachowywał się jakby nie słyszał.
-Canales, Real dzwoni do drzwi TWOJEGO mieszkania – zaakcentowałam.
-Jesteś moją dziewczyną więc to też twoje mieszkanie – wymamrotał.
-Ja nie otwieram – założyłam ręce na piersi.
-Dobra! – Wstrzymał grę i poderwał się. Wpadł do przedpokoju i po chwili był z powrotem na dywanie. Pies ucichł.
-W co grasz? – Dobiegł mnie głos Karima.
-Canales, od kiedy chodzisz w szpilkach? – Zastanawiał się Marcelo.
-I masz taki błyskotkowy zegarek? – Dodał Pepe.
-I różową marynarkę?! – Wystraszył się Higuain.
-Annabelle! – Wrzasnął Cristiano i z impetem wskoczył na kanapę. – Fajne masz koleżanki w klasie – puścił mi oczko.
-Mamy jedzonko – Marcelo postawił na ławie kilka pudełek z pizzą.
-Masz coś do picia? – Pepe szarogęsił się w kuchni, a Benzema rozstawiał już talerze. Patrzyłam na to w niemałym zdumieniu, bo Sergio nadal grał i nie zwracał na nich najmniejszej uwagi. Czy oni nie rozumieją, że to mój chłopak dopiero od kilku dni i chciałabym pobyć z nim na osobności? Żaden z nich nie byłby zadowolony jakbym im przerwała chwile sam na sam z drugą połówką. Oczywiście oni uszanowaliby miłosne uniesienia Canalesa w jego mieszkanku, gdyby był chociażby z Cristiną! Tylko ja nie jestem Cristiną! Ja jestem ICH Aną, która jest bardziej jak maskotka, a nie dziewczyna kumpla! Czyli mogą wpadać kiedy chcą, bo jestem… Matko nie wierzę, że to mówię… WSPÓLNA!!!
-Często się tu stołujecie? – Spytałam Portugalczyka i opanowałam złość. Przecież ich kocham.
-Nie, ale dziś pomyśleliśmy, że wpadniemy, bo pewnie będziecie głodni – wyszczerzył się. – Wiesz, od grania człowiek ma apetyt.
-Iker napisał, że przyjedzie po ciebie za godzinę – wymamrotał Marcelo, bawiąc się moim telefonem. – Napiszę, gdzie jesteś. – Zaczął stukać w klawisze. Pokręciłam tylko głową, ale nic nie powiedziałam. Real Madryt to wielka rodzina. Mam to wtłaczane do głowy od bardzo dawna i tylko dlatego ich jeszcze nie pozabijałam.
-Pojedziesz z nami na mecz? – Karim podał mi talerz z kawałkiem smakowicie wyglądającej pizzy.
-Nie. Mam trochę zaległości w szkole – westchnęłam.
-Trochę – syknął wpatrzony w telewizor Canales. Zignorowałam go.
-Dawno nie opuszczałam tyle lekcji – roześmiałam się. – Ostatni raz to trzy lata temu.
-I bytowałaś z Unaim u nas! – Przypomniał sobie Marcelo.
-Wszędzie było was pełno, ale znikaliście jak kamfora, gdy na horyzoncie pojawiali się Iker albo Raul! – Dodał Pepe.
-Kto to jest Unai? – Zainteresował się Sergio i usiadł po turecku przy ławie.
-Młodszy brat Ikera, mój kumpel – odpowiedziałam. – Nie widziałam go trzy lata i ponoć nikt nie wie, gdzie on jest. Dopiero teraz dociera do mnie jak bardzo za nim tęsknię.
-Tęsknisz? – Powtórzył Canales. Spojrzałam na niego krzywo.
-Tak. Tylko ty jesteś ewenementem, bo chociaż z Unaim kłóciłam się i wrzeszczałam na niego równie zajadle jak na każdego innego, tylko w tobie się zakochałam.
-Pamiętam! – Roześmiał się Higuain. – Wrzeszczałaś jak opętana, a on nie był ci dłużny. Docinaliście sobie i każdy normalny człowiek by się obraził za takie teksty, ale dla was to była norma. – Roześmiałam się wesoło i pokiwałam głową.
-Ana po każdym z nas tak jeździ i nic – wtrącił Sergio.
-Jakbym tak zaczęła jeździć po tobie jak kiedyś po Unaim to nie chciałbyś ze mną chodzić – spojrzałam mu w oczy.
-Jasne – prychnął. – Może się przekonamy? – Usiadł obok mnie. – Wytrzymam tydzień na takich jazdach i nic – kątem oka widziałam jak Marcelo, Pepe i Higuain wymieniają przerażone spojrzenia. Tak, ja też nie byłam zachwycona.
-Nie – powiedziałam stanowczo. Wszyscy wiedzieli, że jeszcze miesiąc temu zgodziłabym się bez problemu. Jeszcze miesiąc temu chciałam go zamordować.
-Dlaczego nie?! – Oburzył się.
-Bo nie i nie będę o tym dyskutować!
-Ale… – Zaczął, ale mu przerwałam.
-Nie, Canales i już! – Syknęłam. – Do Unaia nie czułam nic prócz braterskiej miłości. Wiedziałam, że nigdy mnie nie zostawi. Ty to inna bajka, ważniejsza. Więc z łaski swojej zamknij swoją śliczną buziuchnę! – Warknęłam. Sergio posłusznie zamknął usta. Nikt się nie odezwał, za to zaćwierkał mój telefon oznajmiający nadejście SMS-a. Marcelo, który nadal trzymał go w garści, odczytał.
-Iker czeka na dole – mruknął.
-To lecę – zabrałam mu telefon i wstałam. – Powodzenia na meczu, bo nie wiem czy się zobaczymy – odruchowo cmoknęłam Cristiano w policzek i poszłam do przedpokoju. Zebrałam swoje rzeczy i nałożyłam buty.
-Naprawdę to było takie straszne? – Za mną pojawił się Sergio.
-Naprawdę, ale my z Unaim robiliśmy to pod publikę. Ludzie się śmiali, a nam to odpowiadało – pogłaskałam go po policzku. – Jak chcesz się pośmiać mogę zjechać jakiegoś piłkarza. Może Ronaldo bo jego to nie ruszy. Benzemy lepiej nie, bo mi odpowie, a to się nie skończy dobrze.
-Nie, nie chcę – przytulił mnie do siebie.
-To do zobaczenia – pocałowałam do krótko i się odsunęłam. Otworzyłam drzwi i zamarłam. Autentycznie zabrakło mi słów. Dzieję się ze mną coś złego. Od powrotu do mojego życia często mnie tak przytyka.
-Cześć Sergio – przywitała się Cristina. – Jestem jak się umawialiśmy – dodała, a we mnie wszystko się zagotowało.
-Wiesz może i pogramy jak z Unaim, ale wtedy ziemia się zatrzęsie – warknęłam do blondyna i ruszyłam do windy. Nie zaszczyciłam go nawet jednym spojrzeniem.
Gdy wsiadałam do samochodu Ikera cała kipiałam ze złości.
-Co się stało? – Zmartwił się na mój widok.
-Cristina wpadła do Sergio. Och, nic takiego – powiedziałam lekceważącym tonem i machnęłam ręką.
-Fiuuu… – Zagwizdał i ruszył.
-Musisz pomóc mi z matmy i fizyki, bo jutro mam sprawdzian – mruknęłam.
-A jak dziś było w szkole? – Zainteresował się.
-Nie. Nie miałam pracy domowej z matmy, chciałam udawać omdlenie, ale zjawiła się banda z Realu, ja uciekłam, a potem przyjechała telewizja – wzruszyłam ramionami.
-Jutro i w środę musisz iść do szkoły – spojrzał na mnie uważnie.
-Oczywiście Ikerku – pokiwałam głową, ale słabo obchodziła mnie szkoła. Zabiję Canalesa, a potem tą zasraną Cristinę! Chociaż nie. Jak zagram z nim jak z Unaim to odechce mu się żyć i sam się zabije!

W domu znalazłam pudła ze zdjęciami i powoli przypominałam sobie ciekawe teksty jakimi raczyłam się z Unaim. Ironię i sarkazm miałam opanowane w stopniu zaawansowanym. Byłam elokwentna i zabawna. Na dzielnicy o tym zapomniałam, bo musiałam być przede wszystkim zaradna.
Gdy tak siedziałam na swoim łóżku, ubrana w dresy Realu i jakoś pstrokatą koszulkę, ktoś wszedł do domu. Sara zaczęła radośnie coś wykrzykiwać. W tym galimatiasie rozpoznałam głos Villi i… Leighton. No jasne, że chciałam, żeby David był szczęśliwy, ale nie sądziłam, że posłucha naszych rad… Rad Canalesa.
Założyłam japonki i zeszłam na dół. Włożyłam ręce do kieszeni i spojrzałam na naszych gości.
-Ana! – Krzyknął Villa i przygarnął mnie do siebie. – Następnym razem przywiozę ci dresy Barcy.
-Zajebiście. Nie mamy czym w kominku palić – odparowałam.
-Cześć Ana – powiedziała Lei.
-Joł – skinęłam głową. – Villa, uczyłeś ją hiszpańskiego? Mam nadzieję, że wychodzicie czasem z łóżka.
-Uczyłem, więc się zachowuj! – Syknął.
-Lei, masz ochotę na małą rozgrywkę na PlayStation? – Spytałam po angielsku. Davidowi szczęka opadła niemal do ziemi. Iker i Sara nie wiedzieli o co mu chodzi.
-Nauczyłaś się tak szybko angielskiego? – Zdziwiła się szczerze Leighton.
-Jasne, jestem cholernie zdolna – poczłapałam do małego salonu.
-W weekend Torres i Canales przemawiali za nią, bo udawała niemowę – usłyszałam jeszcze głos Davida.
-Ty, Villa, zamknij japę, bo wrócę i ci w nią zajebię. Już nie strzelisz nowej dziuni minetki! – Krzyknęłam.
-Jak ty to robisz, że tak ślicznie wyglądasz w każdym stroju? – Uśmiechnęła się do mnie sympatycznie Amerykanka. Jednak wolę, żeby Villa nie uczył jej hiszpańskiego. Po jakiemu mu będę wtedy dogryzać?
-Mam talent – podałam jej joystick i włączyłam wyścigi. – Obecnie jestem w stanie furii, więc sorry, ale mogę być złośliwa – usiadłyśmy na kanapie.
-A co się stało? Jeśli mogę spytać – patrzyła na mnie uważnie.
-Canales mnie wkurwił. Niby żadna nowość, ale po raz pierwszy, gdy jesteśmy parą. A jak układa się tobie i Davidowi? – Zaciekawiłam się. W końcu ja byłam pomysłodawcą tego związku.
-Dobrze – zarumieniła się. – David jest taki zabawny, inteligentny i czuły.
-Serio? My mówimy o tym samym Davidzie? – wytrzeszczyłam oczy. – A gdzie ten pajac co mnie nęka, prześladuje i daje durnowate kazania?
-Tak, na pewno o tym – roześmiała się.
-A jego była? Dziewczynki? – Dociekałam.
-Olaya mówi do mnie ciociu, a Zaidka po imieniu. Obie są cudowne. Patricia ponoć kogoś ma i dla mnie jest sympatyczna. Nie sądziłam, że po ośmiu latach małżeństwa i ponad pięciu związku można nadal być dla ciebie miłym chociaż ma się przed sobą rozwód – naprawdę wyglądała na przejętą tym faktem. – David i Patricia nadal dogadują się doskonale, nie kłócą się. Nic z tych rzeczy.
-Villa jest inny – przewróciłam oczami. – Jak żyję nie słyszałam, żeby się pokłócił z Pati. Oni to robią dla dobra małych. A ty? Chciałabyś dzieci? – Spojrzałam na nią uważnie.
-Pewnie! – Uśmiechnęła się szeroko. – Ale na razie pracuję i…
-Ana! Sergio przyszedł! – Krzyknął z przedpokoju Iker.
-Twój chłopak? – Spytała z uśmiechem.
-Cholera! Porwali mnie kosmici! – Szepnęłam i wyskoczyłam przez okno zanim odpowiedziała. Nie wiem czemu to zrobiłam! Przecież od problemów się nie ucieka, tylko je rozwiązuje! Rozwiązuje!
No, ale teraz jest za późno, a ja już jestem za oknem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz