22. Nieuzasadniona złość.

Przez całą noc nie mogłam spać. Ciągle myślałam o tym, że Sergio zostawił Cristinę. ZOSTAWIŁ! Wiem, że przeze mnie. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że zrobił to dla mnie. Nie, nie, nie… Zrobił to przede wszystkim dla siebie. Tak, zdecydowanie.
Ostatnio zachowuję się jak upośledzona, ale tak bywa. Chcę z nim być. Pragnę tego z całego serca, ale powstrzymuje mnie jedno. Jeśli dostanie teraz mnie to zrozumie, że wszystko tak będzie dostawał. Wielu rzeczy nie jestem w życiu pewna, ale to, że nie przeżyję, gdy mnie odtrąci, gdy mu zaufam i oddam swoje serce, dusze i ciało wiem na miliard procent. Podniosłam się po wielu upadkach i straciłam najbliższych, ale jakbym zaangażowała się w związek z Canalesem, a on po jakimś czasie potraktował mnie jak Cristinę… Kto wie czy kiedyś nie spotka takiej drugiej Annabelle, która zawróci mu w głowie? Nie, tego nie przeżyję.

W piątek zaraz po lekcjach siedziałam na ławce przed szkołą i czekałam na Ikera. Spóźniał się a to do niego nie podobne. Wstałam i ruszyłam w stronę przystanku. Napisałam mu wiadomość, że będę na Bernabeu.
Podwinęłam rękawy różowego swetra i wystawiłam twarz do słońca. Było mi tak dobrze. Sergio zostawił Cristinę. Nie będzie mnie już denerwować i stać między nami. Co ma być to będzie. Nie przyśpieszajmy. Na razie byłam szczęśliwa i bezpieczna u Ikera. Od tak bardzo dawna nie czułam się kochana.
Weszłam na Bernabeu. Od razu zdziwił mnie tłum ludzi. Po chwili zorientowałam się, że piłkarze rozdają autografy. Jak gdyby nic stanęłam w kolejce. Do kogo? A co za różnica! Miałam taki dobry humor i chciałam napsuć dziś komuś krwi. Tak dla zabawy.
Gdy podeszłam do stołu okazało się, że przede mną siedzi… oczywiście Sergio. Nawet ślepy los pcha mnie do niego.
-Dzień dobry panie piłkarzu – powiedziałam słodkim głosem. Blondyn nawet na mnie nie spojrzał tylko od razu podpisał zdjęcie.
-Dla kogo? – Mruknął. Nie wierzę! Nadal jest zły za Daniego?
-Dla Any – zaszczebiotałam.
-Proszę – podsunął fotkę w moją stronę. – Następny! – Wyszłam z kolejki. Schowałam jego zdjęcie do torby, a wyjęłam z niej V.I.P.-owską przepustkę, którą dostałam od Ikera. Pokazałam ochronie i mogłam wejść do części stadionu zamkniętej dla kibiców.
-Siemka! – Ucieszyłam się na widok Marcelo. Siedział na krzesełku i drapał się po swoich kudłatych włosach. – Coś taki dziwny? Epidemia jakaś? – Usiadłam obok.
-Canales powiedział, że mam wszy i powinienem się leczyć, bo zaczynają wyżerać mi mózg – wymamrotał.
-Pogięło go dziś? – Jęknęłam. – Podpisał mi zdjęcie i nawet na mnie nie spojrzał! – Wyjęłam fotkę z torby. – A to szuja! – Na fotografii zamiast autografu był napis. – „Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy.” – Przeczytałam.
-Rozmowy? – Oczy Marcelo rozbłysły.
-Opowiadałam mu książkę, którą ostatnio przeczytałam. – Skłamałam.
-Jak bardzo używaliście do tego swoich języków? – Wyszeptał. Spojrzałam na niego jak na wariata.
-On ma rację. – Wstałam. – Masz wszy, które wyżerają ten twój i tak miniaturowy mózg! – Fuknęłam i poszłam w kierunku boiska. Muszę to powiedzieć szczerze, ale lubię ten stadion. Ma w sobie coś królewskiego i dostojnego. Chociaż piłkarze doprowadzają do mnie szału (szczególnie jeden!) to i tak ich uwielbiam. Nie za grę oczywiście, ale ich charaktery. Przecież ja nie cierpię piłki.
Usiadłam na środku murawy i uśmiechnęłam się sama do siebie. Tak powinno być zawsze. Gdybym nie trafiła do ciotki byłabym szczęśliwa. Gdyby wuj chciał zabrać mnie do siebie… Jednak nadal był obrażony na tatę, nawet po jego śmierci. Teraz jednak trzy lata piekła idą w zapomnienie.
-Ładny autograf? – Odezwał się ktoś za mną. Zerwałam się jak oparzona i złapałam za serce.
-Chcesz mnie doprowadzić do zawału w tak młodym wieku? – Warknęłam. Sergio uśmiechnął się bezczelnie.
-Jak tam randka? – Włożył ręce do kieszeni czarnych dresów.
-Przecież cie to nie obchodzi. – Rzuciłam torbę na ziemię.
-Pytam z grzeczności.
-W twoim głosie jest tyle grzeczności co w moim, gdy David chce kupić mi babciną kieckę! – Odparowałam. Jeszcze trochę to go czymś zdzielę!
-Co? Zapytać mi już nie wolno? Pobijesz mnie za to? Wal, przecież ci nie bronię!
-Canales! – Pogroziłam mu pięścią.
-Co Rodriguez, co? – Podszedł do mnie. Dzieliły nas centymetry. Albo się pozabijamy albo…
-Gówno Canales, gówno! – Wrzasnęłam i zrobiłam kilka kroków do tyłu. – Jesteś zazdrosny i musisz to przyznać. Tylko wiesz co? To moje życie i będę robić co chce! Jeśli mam ochotę to spotkam się z Danim, jeśli…
-Wodziłaś mnie za nos, a teraz masz gdzieś? – Przerwał mi. Ze złości czułam jak policzki mi płoną.
-Wodziłam? – Wyszeptałam. – A co, to ja cię pierwsza pocałowałam? To ja zdradzałam osobę z którą miałam zamieszkać? Z którą byłam od roku? Nie jesteś dzieckiem! Myśl, to nie boli!
-Przyszłaś nie wiadomo skąd i zaczęłaś wszystko przewracać do góry nogami! Wcale nie było mi do śmiechu, gdy widywałem się z Cristiną, a myślałem ciągle o tobie! Ty widać się świetnie bawiłaś! Tu ja, tam Dani. Ciekawe kto jeszcze?! – Zatkało mnie. Jak Boga kocham, zatkało!
-Jak ja mogłam się zakochać w takim idiocie? – Powiedziałam sama do siebie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie wypowiedziałam tego w swojej głowie, ale na głos. Zakryłam usta dłonią, ale było za późno.
-Co? – Szepnął. Teraz to jego zatkało. A mnie było już wszystko jedno. Niech się dzieje, co chce! Pierdolę, ja wysiadam.
-Kocham cię. – Podniosłam dumnie głowę. – Usłyszałeś to co zapewne mówi ci wiele dziewczyn, twoich dziewczyn. Mnie pozostaje satysfakcja, że ja nią nie jestem i nie byłam. Wybacz, ale nie dam się zwodzić jak Cristina i reszta. Nie potrafiłabym czekać w nieskończoność aż w końcu to z siebie wydusisz. – wzięłam torbę. – Zadzwoń do Cristiny. Ona jest tobą tak zachłyśnięta, że jeszcze wróci. Takie pustaki jak wy do siebie pasujecie. Nara. – Machnęłam ręką i odeszłam. Po chwili już biegłam a łzy płynęły mi po policzkach. Zatrzymałam się w jakimś korytarzu i nie mogłam opanować.
Ana! To tylko chłopak! Jest ich miliony! Miliardy!
Tylko po co ja się oszukuję? Drugiego takiego nie ma…
-Ana nic przed tobą nie ukrywa. – Usłyszałam spokojny głos Cristiano. – Kocha cię i ufa.
-Tylko, że prędzej tobie powie jaki ma problem niż mnie – westchnął Iker. – Chcę dla niej jak najlepiej.
-Stary zrozum, że Ana na bank do ciebie przyjdzie jak będzie mieć poważny problem. Zaufaj jej.
-Zaufaj? Miała się nie spotykać z Canalesem, a widziałem ich wczoraj niedaleko domu.
-Sam nie wiem jak jest z nią i Sergio. W sumie to ciężka sprawa. Canales mógłby mieć każdą dziewczynę, a Ana każdego chłopaka. Ich problem polega na tym, że ciągnie ich do siebie. Raz się kochają, raz nienawidzą. Nie wiem na co teraz jest faza.
-On ma dziewczynę!
-Zerwał z nią. Jak dla mnie jedynym powodem jest Ana.
-Myślisz, że… – Iker urwał.
-Nie wiem stary, ale jestem pewny, że Canales nigdy nie patrzył na żadną laskę tak jak na Anę. On nie zdradza, a teraz oszalał! – Klasnął w dłonie. – Spadam, a ty się nie martw. – Słyszałam jak odchodzi. Wyszłam zza korytarza i przytuliłam się do Ikera.
-Jesteś dla mnie ważny – wyszeptałam.
-Ty dla mnie też. – Pocałował mnie w czoło. – Jesteś moją małą sis. Pamiętasz?
-Pamiętam. – Pokiwałam głową. – A teraz zabierz mnie do domu.
-Stało się coś? – Wystraszył się.
-Życie się stało – szepnęłam. – Jebane życie.
Mogę się tylko cieszyć, że nie zaszłam w to za daleko. Kiedyś mi przejdzie. Dam radę żyć bez niego. Muszę dać. Mam przyjaciół, którzy mnie kochają i będzie dobrze. Kurwa, musi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz