11. Prawdziwa przyjaźń.

W środę rano udałam się do domu Torresów. Iker wyjechał z drużyną skoro świt, a Sara niedawno popędziła do pracy. Ma kobieta zdrowie, trzeba jej przyznać.
W domu Nando czekała na mnie Olalla z dziećmi. Szanowny pan Torres udał się do Walencji na mecz.
Gdy przyjechałam Nora bawiła się w ogrodzie, a Leo słodko spał. Olalla sporządziła mi kubek przepysznej kawy i usiadłyśmy na tarasie.
-Jak tam nowa szkoła? – Spytała i przyglądała się jak Nora lepi babki z piasku.
-Spoko. Lekcje są paskudnie nudne, te dziewczyny są jak radary na piłkarzy – zaśmiałam się. – Nie daj Boże, żeby któregoś przegapić! Są tak napalone, że przeleciałyby każdego!
-To nieźle. Nando mi mówił, że trenujecie na Bernabeu. Ty trenujesz? – Zrobiła wielkie oczy.
-Oczywiście, że nie! – Prychnęłam. – W poniedziałek ganiałam się z Sergio po boisku, a wczoraj po trybunach – uśmiechnęłam się niewinnie.
-Sergio? – Uniosła jedną brew. – Canales? Słodki blondynek? Niebieskie oczy niczym kawałki nieba?
-Ty się lepiej zamij kawałkami czekolady, które powiozły swoją dupę do Walencji – warknęłam.
-Zajmuję. Co noc – powiedziała z satysfakcją. – Sergio ma dziewczynę – spoważniała.
-Wiem. Cristinę. Spędził z nią wczorajszy wieczór, kto wie, czy nie noc – skrzywiłam się.
-Ana, czy wy… – Zawahała się.
-Nie sypiam z każdym napotkanym chłopakiem! – Prychnęłam. Oli zmierzyła mnie morderczym spojrzeniem.
-Nie uważam cię za pierwszą lepszą. Całowałaś się z nim? – Zapadła cisza. Spojrzałam na swoje niebiesko-beżowe buty z Nike. – Ładna bluza – pochwaliła Oli.
-Tak – pokiwałam gorliwie głową. Miałam na sobie morską bluzę z kapturem, którą wykupił mi Iker. Do tego czarne spodnie i granatową bluzkę. Znowu wszystko z Adidasa, nie licząc butów. – Casillas mi kupuje sportowe ciuchy. Chyba to lubi – mówiłam szybko.
-Kiedy?! – Syknęła. Oczywiście nie chodziło jej o ubrania.
-Wczoraj i w piątek! – Wyrzuciłam i westchnęłam ciężko. Oli pokręciła głową.
-Nieźli jesteście – mruknęła. – Tam dziewczyna, a wy tu na boku.
-To nie tak! – Rzuciłam poduszkę na podłogę i usiadłam na niej. Głowę położyłam na kolanach Ollalli. Ta zaczęła mnie głaskać po głowie. Tak jak kiedyś…
-A jak? Koteczku on ma dziewczynę. Od roku! Chce z nią zamieszkać. – Jej palce dawały mi ukojenie. – Opowiedz jak to było. Widzę, że Casillas nie ma do ciebie podejścia. Mów.
-Spotkałam go w piątek, o mało mnie nie zabił. Zresztą ja jego też. Wieczorem zjawił się Ronaldo i przeprosił mnie za niego. Potem poszłam z nimi na imprezę. Tańczyłam z Sergio wolną piosenkę i mnie pocałował. Chciałam mu przywalić, ale złapał moją rękę. Od razu zwiałam. W niedzielę mnie przeprosił i zaczęliśmy znajomość od nowa. Graliśmy u Ronaldo na PlayStation, a potem założyliśmy się kto wygra dzisiejszy mecz. W poniedziałek odprowadził mnie do szkoły, potem ja uciekłam z zajęć, on z masażu. Biegaliśmy po boisku, on mnie nosił, krył z Ronaldo przed nauczycielką. Wylądowaliśmy na dywaniku u Mourinho. We wtorek za karę, że uciekł z tego masażu, biegał po trybunach. Przyszłam do niego, wdaliśmy się w dyskusję i znowu pocałowaliśmy – jęknęłam. – Oli ja go lubię, ale… – Urwałam.
-Możesz się tak bawić dalej, ale pomyśl o tej dziewczynie. Jak się dowie, że ją zdradzał to pęknie jej serce. Jak się nie dowie, to będzie krzywdził ich dalej. Związek budowany na kłamstwie nie ma szans przetrwania.
-To co ja mam zrobić? Jeszcze w piątek chciałam go zamordować za tą akcję, ale dziś nie. Podobało mi się. Mógłby mnie całować bez końca – uśmiechnęłam się.
-Skarbku, a wiesz, że jesteś teraz tą złą? Ona jest jego dziewczyną, a ty…
-Kochanką? Nie sypiam z nim – prychnęłam.
-Chciałabyś? – Szepnęła.
-Nie wiem – wstałam. – Mój mózg skupia się na razie na jego ustach, oczach, uśmiechu, dotyku, zapachu – poszłam do Nory. – Cześć kochanie – usiadłam na trawie koło blondyneczki. Zawsze uderzało mnie jak bardzo jest podobna do ojca.
-Cześć Ana! – Powiedziała radośnie i usiadła mi na kolanach. – Powiedź mi coś fajnego – poprosiła. Czekoladowe oczęta zalśniły jej identycznie jak ślepia Nando.
-Ale co konkretnie? – Pocałowałam ją w nosek.
-Gdzie tato? – Zainteresowała się.
-To twoje standardowe pytanie? – Roześmiałam się.
-Tak – kiwnęła głową i nadal bawiła się misiem. Kiedyś chciałabym mieć takie urocze maleństwo.


Myślałam nad tym co powiedziała mi Olalla. Jestem tą drugą. W sumie wiedziałam, że przyjaźń z Canalesem mi się nie uda. Nie mogła, bo przy nim mój mózg nie pracował jak trzeba.


Wieczorem zamiast oglądać mecz… Urwałam się z domu Torresów. Wsiadłam na rower, który pożyczyła mi Irina Shyak. Tak, do domu Cristiano zawędrowałam z Norcią, która chciała pobawić się z małym Juniorem.
Rowerem pomknęłam na stację metra, a metrem na moją dzielnicę. Potrzebowałam złapać oddechu i dystansu do tego wszystkiego. Canales, Iker, Real… Nie byłam przyzwyczajona do tego wszystkiego.
-Siema ludzie! – Krzyknęłam na widok znajomych siedzących na ławeczkach wokół placu zabaw.
-Proszę, proszę! – Zawołała moja była sąsiadka, dziewiętnastoletnia Rene Tevez.
-Jest córka marnotrawna! – Zaśmiał się Hugo Beleni, dwudziestoletni chłopak Rene.
-Ana – powiedział Dani, ktoś w rodzaju mojego chłopako-kumpla. W każdym razie dosyć często się całowaliśmy i… no całowaliśmy.
-Co tam słychać? – Rzuciłam rower i zaczęłam ich wszystkich przytulać. Po chwili jednak podniosłam sprzęt Ronaldo i oparłam go o słupek.
-Annabelle szanuje swoje rzeczy? Niespotykane! – Zagwizdał Hugo.
-Cuda się zdarzają – pokazałam mu język.
-Widać – Rene obeszła mnie dookoła. – Adidas, buty Nike – zagwizdała. – Nieźle.
-Komu wpadłaś pod samochód? – Spytał Dani. Usiadłam na huśtawce i wzięłam piwo od Hugo.
-Nie zrobiłam tego specjalnie i nie wpadłam tylko musiał gwałtownie przede mną hamować – wzruszyłam ramionami.
-Kto? – Spytała Rene.
-Poza tym znamy się jeszcze z czasów, gdy żyli moi rodzice – mówiłam dalej.
-ANA! – Warknął Hugo.
-Iker Casillas. Mieszkam u niego – mruknęłam.
-Zajebiście! – Powiedział z uznaniem Dani. – Ile daje ci kasy?
-Nie daje mi kasy – warknęłam. – To mój przyjaciel.
-Kupuje jej ciuchy. Czekaj! – Rene złapała mnie za ramiona i uważnie spojrzała w oczy. – Kotek się nam zakochał! – Roześmiała się.
-Zesrałam, a nie zakochałam! – Poczerwieniałam. Akurat w tym samym czasie jak na złość zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Rene też spojrzała i co zobaczyła?
-Sergio Canales – przeczytała. Chłopcy zaczęli tupać nogami i gwizdać. – Nawet jest fota! – Zabrała mi telefon i pokazała towarzystwu. Potem oddała mi aparat. – Odbieraj.
-Słucham? – Warknęłam do słuchawki.
~Ciepłe powitanie – syknął.
-Jeśli oczekiwałeś jęków zachwytu to się przeliczyłeś – odeszłam kawałek.
~Stało się coś? – Zmartwił się.
-Stało. Otrzeźwiałam! Nie chcę być w twojej skórze jak znajdę twoją Cristinę!
~Ej! – Krzyknął. – Ana! No co ty?
-Gówno Canales! Nie będę się tak bawić! Poniosło i mnie i ciebie, ale wiesz co? Ponosi się odpowiedzialność za swoje czyny!
~Poniosę, ale spasuj dobra?
-Kurwa! – Syknęłam. – A wiesz, co? W dupie to mam! – Rozłączyłam się i westchnęłam ciężko. Boże co mi odbiło? Włączyłam jego jedynie zdjęcie, które mam w telefonie, spojrzałam w te niebieskie oczy i… nie wiedziałam co dalej.
Wybrałam numer i czekałam aż odbierze.
~Nie będziesz krzyczeć? Torres mówi, że jak krzyczysz to bardzo źle. - Powiedział od razu. Torres! Wrr…. Spokojnie Ana, spokojnie.
-Nie, nie będę. – Wzięłam głęboki oddech. – Sergio… Zapomnij o tym co powiedziałam przed chwilą. Bywam nerwowa.
~Bywasz – zgodził się. – Jak tylko się poznaliśmy chciałaś mnie zabić.
-Ty zacząłeś! – Roześmiałam się. – Wybaczysz mi mojego bulwersa?
~Znaj moje dobre serce, wybaczę.
-Dzięki. Nadal będziemy się przyjaźnić? – Spytałam niczym małe dziecko. Zdałam sobie sprawę, że w ciągu kilku dni Sergio stał się moim przyjacielem. Zaufałam mu z marszu, a teraz… A teraz mam za swoje.
~Oczywiście! A teraz idę pokibicować, bo już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak pomykasz w mojej koszulce. Nara - rozłączył się.
-Na razie – powiedziałam sama do siebie. Czego się spodziewałam? Co chciałam usłyszeć na końcu, a nie usłyszałam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz