Gdy wróciłam do domu
postanowiłam nauczyć się na te sprawdziany. W sumie to tylko portugalski
i francuski, ale mogłabym dostać za nie maksa.
Wypuściłam Coona do ogrodu, ale nie zamykałam drzwi na taras. W razie jakby ktoś przyszedł to może zacznie szczekać.
Przebrałam
się w rozciągnięta bluzę i leginsy. Usadowiłam się na łóżku i wokół
rozłożyłam książki. Po chwili przyczłapał do mnie Coon. Spojrzał na mnie
swoimi mądrymi ślepiami.
-Właź – poklepałam miejsce obok siebie. Wskoczył na łóżko, położył się wygodnie i usnął.
Zdecydowanie lubię tego psa i nie wiem czemu się go bałam. Jest cudowny.
Pogłaskałam go po głowie i wzięłam się do roboty.
Gdy kończyłam Coon podniósł głowę i zaczął szczekać. Czyli Real w pobliżu.
-Idź, zobacz kto – zepchnęłam psa i zaczęłam składać książki. Przeczesałam włosy palcami i ruszyłam na dół.
-Ana, co to za pies? – Spytała wystraszona Sara.
-Coon! – Przywołałam psa, który zaprzestał ją obwąchiwać. – To Sergio – kucnęłam i pogłaskałam go po dużym łbie. – Ikera nie ma?
-Jest, ale wprowadza samochody do garażu – poszła do kuchni z torbami pełnymi zakupów.
-Bo Canales twierdzi, że Coon szczeka tylko na Real – usiadłam na krześle i dalej głaskałam wielkoluda.
-Już wszystko dobrze? – Spojrzała na mnie z uśmiechem. – Wiesz, kilka dni się nie widziałyśmy.
-Przepraszam, że tak latam, ale miałam małe problemy… – Westchnęłam. – Teraz już dobrze. – Uśmiechnęłam się promiennie.
-ANA!
– Do domu wpadł Iker. – Coon! – Syknął ostrzegawczo, żeby pies nie
szczekał. Widzę, że się znają. – Gratuluję! – Pocałował mnie w policzek.
-Ale o co ci chodzi? – Zdziwiłam się. Spodziewałam się bury za swoje wyczyny, a nie pochwał.
-Dostałaś
maksymalną liczbę punktów ze sprawdzianu z angielskiego! – Puścił mi
oczko. – Nauczycielka do mnie dzwoniła i gratulowała. W nagrodę
usprawiedliwiłem ci środę, którą zapewne przebalowałaś z Unaim. A co
robiłaś dziś rano skoro nie widzę… – Spojrzał na psa. – Canales? –
Uniósł jedną brew.
-Pogodziliśmy się – wzruszyłam ramionami. – A potem olśniło mnie, że mam sprawdzian.
-Wiesz…
– Iker podszedł do Sary i objął ją w pasie. – Jakby to była moja córka i
oznajmiła mi, że nie nocowała w domu i nie poszła do szkoły, bo godziła
się z chłopakiem… – Wzdrygnął się. – Dzięki Bogu Ana nie jest moją
córką tylko kuzynką – odetchnął z ulgą.
-Nie jestem – przypomniałam mu.
-Znam
cię tyle lat, że mógłbym powiedzieć, że jesteś moją siostrą. Jednak nie
masz takiego samego nazwiska, więc pozostaje kuzynka.
-Spoko – pokiwałam głową i wstałam. – Jak Canales przy… – Zaczęłam, ale szczekanie Coona mi przeszkodziło.
-Cisza! To co? – Podszedł do mnie zadowolony Sergio. – Cześć – uśmiechnął się do Sary i Ikera.
-To nic – wzięłam go za rękę i poszliśmy na górę.
-Mam
pytanie – położył się na łóżku, a ja usiadłam mu na brzuchu. Coon
został za drzwiami. Nie chcę, żeby pies patrzył na to co wyrabiam.
-Dajesz – położyłam się na nim i zaczęłam go całować po szyi.
-Już nie chcesz zabić Moraty? – Przekręcił się tak, że teraz to ja leżałam na dole.
-Chyba
nie – objęłam go ramionami za szyję i przyciągnęłam do siebie.
Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie a ja znowu poczułam wibracje w
żołądku.
-Jestem w szoku – pocałował mnie delikatnie, ale po chwili
jego język dotknął mojego i już odleciałam. Mając go tak blisko
wiedziałam, że było warto przejść przez to wszystko. Był mój i nikomu
nie pozwolę mi go odebrać. – Jesteś niesamowita, wiesz? – Zjechał ustami
na moją szyję.
-Wiem, ale wiesz, że jutro nawet golf mi nie pomoże? – Roześmiałam się.
-A co ja mam poradzić, że nie potrafię się oprzeć twojej szyi? – Uśmiechnął się szelmowsko.
-Villa ci pomoże wygrać z tym nałogiem – dodałam złośliwie.
-Villa? – Wystraszony spojrzał mi w oczy.
-Tak,
Villa. Taki brodaty knypek z Barcelony – pogłaskałam go po policzku. –
Obecnie jest szczęśliwie zakochany, ale kto wie co strzeli mu do łba jak
zobaczy moją szyję – wzruszyłam ramionami.
-Chodź! – Zerwał się jak oparzony. – On przyjedzie na urodziny Ikera, co? – Otworzył szafę.
-No raczej – założyłam ręce za głowę. – Czy ty możesz mi wyjaśnić co teraz wyczyniasz?
-Pakuję cię – znalazł torbę treningową. Ciekawe skąd u mnie wzięła się torba treningowa? Iker zaczyna mnie przerażać.
-Pakujesz, ale po co? – Zaśmiałam się pod nosem.
-Jutro
tylko wpadniemy złożyć Ikerowi życzenia. To co chcesz? – Zaczął
przesuwać wieszaki. – No musisz w czymś iść do szkoły. To? – Wskazał mi
szarą bluzę z Adidasa.
-Odpada. Nie chodzę w sportowych ciuchach do szkoły – usiadłam na skraju łóżka. – Szukaj dalej.
-Może nie mam zmysłu mody jak Ronaldo, ale coś mam – pokazał mi brzoskwiniową spódnicę.
-Ładna – pochwaliłam.
-I to – rzucił mi czarną bokserkę. – I to, żeby było fajnie – wskazał niebieską marynarkę w białe serduszka.
-Buty – poinstruowałam.
-Na płaskim – zamruczał i zaczął grzebać w pudełkach.
-Na obcasie – syknęłam. – Jak mnie będzie boleć to zrobisz mi masaż swoimi sprawnymi paluszkami.
-Dobra
– spakował czarne szpilki. Widać tak bardzo mu się śpieszyło, że nawet
się nie kłócił. – A torebkę chcesz? Zawiozę cię tylko na te dwa
sprawdziany i poczekam – uśmiechnął się figlarnie.
-A zrobisz mi śniadanie do łóżka? – Zamachałam nogami.
-Zrobię – pokiwał głową. – Tylko jeszcze ten… – Pomacał się po szyi.
-Tak brakuje ci jeszcze ten… – Powtórzyłam jego gest.
-Mam – złapał jakąś apaszkę. Zapakował wszystkie rzeczy i rozejrzał się. – Wszystko?
-Prawie
– poszłam do łazienki i przyniosłam swoją kosmetyczkę. – Wszystko –
wrzuciłam ją do torby. – A teraz cwaniaku powiedź to Ikerowi – zaśmiałam
się.
-Nie widział twojej szyi?
-Może widział, ale był zbyt przejęty wychwalaniem mnie za sprawdzian z angola, który napisałam na maksa!
-Super!
– Przytulił mnie. – Idziemy na dół – mruknął i ruszył przede mną. Gdy
wszedł do kuchni myślałam, że skonam ze śmiechu. Oparłam się o futrynę i
czekałam na rozwój akcji.
-Co jest? – Spytała Sara, która właśnie kroiła warzywa. W ręku trzymała duży nóż.
-Canales? – Iker szturchnął blondyna, który jak zaczarowany wpatrywał się w ostrze.
-To
nie są moi rodzice. Nie musisz się tak dygać – powiedziałam szybko po
angielsku. Pamiętam jak sprawnie dogadał się z Lei. Iker uczył się
dopiero angielskiego, a Sara posługiwała się nim dobrze, ale nie tak
dobrze jak ja.
-Chciałabym zabrać Ane na noc – powiedział Sergio. Sara spojrzała na Ikera, a Iker na mnie.
-Ponieważ jutro jak dorwie mnie Villa to nawet jego nowe wcielenie tego nie przeżyje – uzupełniłam.
-Nowe wcielenie? – Powtórzyła Sara.
-Miłosne!
Nie będzie chciał nikogo słuchać tylko od razu dojdzie do wniosku, że
Canales chciał mnie zamordować albo coś – wzruszyłam ramionami.
-Niby
czemu… – Zaczął Iker, ale jak wskazałam na swoją szyję to umilkł. –
Jedźcie – machnął ręką. – Tylko jutro masz dwa sprawdziany – przypomniał
mi.
-Dostanę z nich maksa – puściłam mu oczko. – Coon! – Zawołałam psa i wyszłam na dwór.
-Już
się bałem, że się nie zgodzą. Nie są twoimi rodzicami, ale Iker jest
jak starszy brat! – Wsiedliśmy do samochodu. – Zagrałbym na PlayStation –
spojrzał na zegarek i ruszył. Dochodziła dwudziesta pierwsza.
-To graj. Ja chcę się wyspać – ziewnęłam. – Zadzwoń po kogoś.
-Kogo? – Podrapał się po głowie.
-Moratę i Rezę? Korzystaj póki jest w Madrycie. Pójdę spać i nawet go nie zauważę – znowu ziewnęłam.
-Spoko – uśmiechnął się i podał mi swoją bluzę. – Obudzę cię jak dojedziemy. Nie jesteś o nią zazdrosna?
-Nie. – ziewnęłam. – To Reza. Dziewczyna jak złoto. Zresztą znam ją od bardzo dawna, a jej brata uwielbiam.
-Jesteś wspaniała – szepnął.
-Ty też – mruknęłam i się uśmiechnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz