Patrząc w głębię
niebieskich oczu nie mogłam się ruszyć. Wszystko kazało mi wskoczyć na
rower i wiać. Jakbym chciała uciekać na własnych nogach to Canales na
pewno, by mnie złapał.
-Annabelle – syknął i złapał mnie za ramiona. – Trzy lata w więzieniu?
-Nie
– zaprzeczyłam. – To była nietrafiona metafora – mruknęłam. – Tak tylko
powiedziałam, żeby Dani dał mi spokój. – Nie mogłam przestać patrzeć mu
w oczy.
-Myślałem, że lubisz Daniego – zmarszczył czoło.
-Lubiłam. Teraz sama nie wiem. Muszę iść – odwróciłam się gwałtownie i chwyciłam rower.
-Jasne!
– Zabrał mi go i poszedł w przeciwną stronę niż planowałam. Wsadził
moją brykę do bagażnika swojego Audi i zamknął samochód. – Mam wrażenie,
że coś ukrywasz – usiadł na pobliskiej ławce. – Pojawiłaś się nagle,
znasz Madryt… Z tego wnioskuję, że mieszkasz tu od zawsze. Nie uważasz,
że powinnaś mi to wyjaśnić?
-Niby czemu? – Podeszłam do niego i
wzięłam się pod boki. – Bo uratowałeś mnie od Daniego? Najwyżej by mnie
pocałował! – Prychnęłam.
-Nie! – Podskoczył i stanął przede mną. – Całować będę cię tylko ja!
-Żebyś się nie zdziwił Canales! – Warknęłam.
-Pas! – Machnął ręką i posadził mnie na ławce. – Powiedź mi – wziął mnie za ręce. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Mieszkam
w Madrycie od dziecka. Moja mama pracowała jako sprzątaczka i ogólnie
pomoc domowa. Tato był kierowcą. Poznałam Casillasów, gdy miałam trzy
może cztery lata. Moja mama u nich pracowała. Iker i Unai mnie
pokochali, a ja ich. Bawiłam się z Unaim, grałam w piłkę z Ikerem. Byłam
członkiem ich rodziny. Poszłam nawet do tej samej prywatnej szkoły co
Unai i wcześniej Iker. Po śmierci rodziców, zamieszkałam z ciotką. Nagle
wszystko się zmieniło. Nie chodziłam do prywatnej szkoły, nie miałam u
boku ludzi, których kochałam. Nie miałam nikogo. Było mi ciężko, ale
obiecałam sobie, że się nie poddam. Z czasem ciotka zaczęła pić. Wpadła w
alkoholizm. Niedawno zniknęła, a ja zostałam na bruku. Gdy spotkaliśmy
się pierwszy raz, widziałam Ikera po trzy letniej rozłące. Obiecał mi,
że się mną zajmie. Nie jestem jego kuzynką. Kocha mnie i traktuje jak
siostrę, a ja czuję się przy nim bezpieczna i kochana.
-Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? – Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Bo
nie ma czego opowiadać. Dopiero teraz zaczynam odżywać. Kiedyś żyłam
tak samo. Imprezy z Realem, treningi, mecze, wyjazdy. Chodziłam do
szkoły językowej, jeździłam na wakacje z Casillasami. Trzy ostatnie lata
to ciągła walka o przetrwanie. Czasem było fajnie, ale tylko czasem.
-Zawsze
czułem, że jesteś twarda i nigdy się nie poddajesz. Nie sądziłem
jednak, że wychowałaś się przy Realu Madryt! – Uśmiechnął się.
-Real
Madryt… – Westchnęłam i przemilczałam co chciałam powiedzieć. – Byłam tu
traktowana jak siostra Ikera. Znam przecież kilku piłkarzy jeszcze z
dawnych lat: Ramosa, Higuaina, Pepe czy Marcelo. Myślę jednak, że Iker
poprosił ich o dyskrecję. Udawałam głupią, bo tak było lepiej. Nie
sądziłam, że podsłuchasz moją kłótnię z Danim – skrzywiłam się.
-Czekaj, czekaj… Znałaś wszystkich pierwszych galaktycznych! – Krzyknął.
-Z
Victorią Beckham to ja na zakupy chodziłam – wyszczerzyłam się. –
Dzieci Zidane’a są super! Żałuje, że Raul musiał zmienić klub! –
Jęknęłam. – Kochałam go całym sercem.
-Co robiłaś? – Zaśmiał się.
-Lubiłam! – Zreflektowałam się. – Ja nie żywię większych uczuć do piłki nożnej, bo…
-Kłamczucha – wyszeptał mi do ucha.
-Nie uważasz, że poznawanie moich dwóch największych tajemnic w ciągu jednego dnia to dużo? – Zamyśliłam się.
-Ana…
– Pocałował mnie w szyję. – Spojrzę ci w oczy i wiem. Widzę jak
patrzysz na Bernabeu, jak doskonale czujesz się w naszych ciuchach.
Twoje oburzenie, arogancja i olewactwo to pozór – umilkł na chwilę. –
Kochasz Real Madryt. To naturalne, bo wychowałaś się w tym klubie. Znasz
wielkie legendy sportu, grywałaś z nimi, a znając twój urok osobisty
wszyscy cię kochali. Powiedz to.
-Dobra – wstałam i spojrzałam na
niego. – Masz rację. Kocham Real Madryt. Przez trzy lata nie mogłam
wytrzymać jeśli chociaż raz w tygodniu nie spojrzałam na Bernabeu. To
jakiś cud, że nie spotkałam Ikera albo kogoś innego. Z Realem kojarzy mi
się wszystko co najlepsze. Piłkarze, Iker, Cristiano, Karim… – Usiadłam
mu na kolanach i objęłam go. – Ty… Gdy masz na sobie strój Realu, mam
dreszcze – zaśmiałam się i wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi.
-Z
każdą kolejną minutą, którą spędzam przy tobie utwierdzam się w
przekonaniu jak bardzo jesteś niesamowita – uśmiechnął się i wsunął mi
ręce pod bluzkę.
-A czy podczas skupiania się na tym jaka to jestem
niesamowita podrzucisz mnie do domu? – Zaczynało się robić ciemno, a
swoim rowerkiem nie dojadę do domu prędko. – Bo mam trochę lekcji na
jutro.
-Pewnie – wstał, trzymając mnie na rękach. – Co tylko chcesz królewno – cmoknął mnie krótko w usta.
Przez
drogę rozmawialiśmy wesoło o wszystkim i niczym. Opowiadałam mu moje
realowe przygody i było mi naprawdę dobrze móc mu powiedzieć wszystko.
Przed kim jak przed kim, ale przed nim nie chciałam mieć tajemnic.
-Proszę – zatrzymał się na chodniku pod domem Ikera.
-Ile się należy za podwiezienie? – Uśmiechnęłam się zalotnie.
-Całusa
– pochylił się do mnie. Objęłam go za szyję i poczułam jego gorące usta
na swoich. Motyle eksplodowały w moim brzuchu, zrobiło mi się strasznie
gorąco, a to uczucie szczęścia wypełniło mnie aż po małe palce u nóg.
Poczułam jak jego dłoń wślizguje się pod moją bluzkę i głaszcze mi plecy.
Nagle
usłyszeliśmy trąbienie. Odskoczyłam od niego jak oparzona. Przed nami
stał samochód Ikera. Z przednich siedzeń szczerzył się Casillas z Sarą.
-Więcej…
– Zaczęłam. – Nie… Oj wiesz o co mi chodzi! – Zdenerwowałam się i
wyskoczyłam z samochodu. Zanim zdążył zareagować byłam już w swoim
pokoju. Opadłam na łóżko, wsadziłam nos w jego koszulkę i wzięłam do
ręki misia od niego. – Jestem chora psychicznie – szepnęłam sama do
siebie. – To wymaga leczenia w zakładzie zamkniętym!
-Ana? – Do
pokoju zajrzał Iker. Za nim stała uśmiechnięta Sara. Podskoczyłam i
schowałam za siebie koszulkę. Miś bez problemu mieścił mi się w dłoni.
-Co? – Mruknęłam. Czułam jak robię się czerwona.
-Kochanie, nie masz się czym przejmować. – Sara usiadła obok mnie i przytuliła.
-Sranie
w banie – westchnęłam. – W każdej książce było, że jak się powie
chłopakowi co się czuje to jest się na straconej pozycji! Powiedziałam!
-I
co? Jesteś na straconej pozycji? – Iker oparł się o framugę drzwi. – Bo
jak żyję nie widziałem bardziej zdezorientowanego chłopaka.
-Ani szybciej uciekającej dziewczyny – dodała Sara.
-Powiedziałam mu, że nie wymieni sobie Cristiny na mnie. Musi się postarać.
-Bardzo
dobrze zrobiłaś – pogłaskała mnie po policzku. – Mężczyzna zawsze musi
walczyć i zdobywać, bo wtedy jest szczęśliwy – szepnęła, żeby Iker nie
słyszał.
-Zapewniam cię, że Canales będzie zdobywał. Obiecuję sobie,
że będę twarda, że nie się nie dam… – Jęknęłam. – A, gdy tylko spojrzę w
jego niebieskie ślepia to przepadam! – Uderzyłam pięścią w pościel.
-Mała, ale on nie ma poczucia, że jesteś jego. Robisz mu tylko apetyt – wyszczerzył się Iker.
-Unai urwałby ci łeb za to, że pozwalasz mi na takie coś – syknęłam.
-Unai
musiałby przyjechać, a to rzecz praktycznie niemożliwa – wzruszył
ramionami. – Dobra. Chodź Sara. Dobranoc Ana – puścił mi oczko i wyszli.
Opadłam na łóżko i przytuliłam się do poduszki. Wiele bym dała, żeby
poduszka okazała się Canalesem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz