Sergio puścił mnie dopiero, gdy wszedł do jakiegoś pokoju. Położył mnie na łóżku i zawisł nade mną.
-Chodź
tu! – Pociągnęłam go za koszulkę i upadł na mnie. Uśmiechnął się
szeroko i wpił się w moje usta. Objęłam go ramionami za szyję. Po chwili
jego usta przesunęły się na moją szyję. Silne ręce zawędrowały na moją
talię. Było mi gorąco, ale to było takie przyjemne gorąco.
-Boże – oderwał się ode mnie i podniósł do góry moją bluzę i bluzkę. – Ana jakie ty masz wystające żebra! – Zawołał.
-Teraz będziesz przeżywał moje żebra? – Roześmiałam się.
-Tak.
– Pocałował mnie w brzuch. Gdy to zrobił dreszcz wstrząsnął moim
ciałem.- Jesteś niesamowita. – Położył na nim twarz i wyszczerzył się
radośnie.
-Ja? – zdziwiłam się. Wsunęłam dłoń w jego włosy i też się uśmiechnęłam.
-Jak
żyję nie spotkałem kogoś takiego jak ty. Raz jesteś drapieżna i masz
ochotę wszystkich pozabijać, a po chwili przytulasz się do mnie i jesteś
zupełnie bezbronna. – Po jego słowach odwróciłam głowę. Nikt nigdy nie
powiedział tego na głos, bo nikogo to nie obchodziło. Chociaż nie. Widzę
przecież często zatroskany wzrok Ikera. Doceniam to, że nic nie mówi. –
Ej! – Podskoczył i położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem, a ja
wtuliłam twarz w jego tors.
-Przysięgam ci Canales, że jak mnie skrzywdzisz to nie wyjdziesz z tego cało – wyszeptałam.
-Skrzywdzić ciebie to jak skrzywdzić siebie – pogłaskał mnie po plecach.
-Nie żałujesz, że zostawiłeś Cristinę? Ze mną nigdy nic nie wiadomo – wzruszyłam ramionami.
-Całe życie przede mną. Mam czas ryzykować – pocałował mnie w szyję. – Teraz wiem, że warto.
-A jak nie? – Mruknęłam.
-Nie myśl o czymś takim. Żyj chwilą. Przy tobie nie myślę, jestem.
-To
prawda, że nigdy nie powiedziałeś swojej dziewczynie, że ją kochasz? –
Spojrzałam mu w oczy. Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu.
-Prawda – pokiwał głową.
-To ile ich miałeś? – Zaciekawiłam się.
-Trzy.
Bretanie, Maribel i Cristinę. Bretanie była, gdy miałem czternaście
lat. Chodziliśmy rok. Zostawiła mnie, bo miała dość tego, że nie mam dla
niej czasu. Potem była Maribel. Chodziliśmy dwa lata. To ja ją
zostawiłem, bo nie mogłem znieść tego, że jest ze mną tylko dla sławy.
Kręciła się koło mnie jak byłem z kumplami z drużyny. Cristinę poznałem,
gdy przyjechałem do Madrytu. Byłem zagubiony, a ona okazała się miła i
sympatyczna.
-Żadna na ciebie nie krzyczała? Nie wyzywała i nie wpadała w furię? – Spytałam.
-Żadna. Cristina tylko strzelała fochy.
-Biedactwo – uśmiechnęłam się. – Dlaczego nie powiedziałeś tych magicznych słów?
-Bo
nie potrafię – westchnął. – Moja najstarsza siostra zakochała się na
zabój, gdy miałem czternaście lat. Po roku była w ciąży, po dwóch
została sama z dzieckiem, bo jej „ukochany” dał w długą. Rok temu zginął
w wypadku.
-Przykro mi.
-A mi nie – warknął i zacisnął szczęki. –
Giana tylko przez niego płakała. Ten bydlak nawet nie chciał spotkać
się z Pablo. A mały chłopiec najbardziej na świecie potrzebuje ojca.
Trzy ostanie lata w Santander praktycznie mieszkałem z nią. Bawiłem się z
małym, a Giana opiekowała się nami dwoma. Yuli też wolała przebywać z
nami niż w domu. Sam nie mogę patrzeć jak mama usługuje Moguelowi.
-Komu?
-Mam
troje rodzeństwa. Gianę, Yuli i Miguela. Giana jest starsza o siedem
lat, Yuli o cztery, a Miguel młodszy rok. ROK! A mama skacze nad nim jak
nad dzieckiem.
-Zazdrosny jesteś? – Przytuliłam swój policzek do jego.
-Nie.
Wkurza mnie tylko, że on ją wykorzystuje. Nie wypowiadam się na ten
temat, ale Yuli ciągle pyskuje. Giana też milczy, podobnie jak ojciec.
Miguel za to ma osobistą służącą.
Nagle na korytarzu coś wrzasnęło. Usiadłam gwałtownie.
-Siemka! Mogę? – Do pokoju wpadł Bojan i zamknął za sobą drzwi. – Marcelo chce mnie obrzezać z Barcelony – wzdrygnął się.
-Mnie
chciał obrzezać z Racingu! – Zaśmiał się Canales. – Ale Benzema go
oświecił, że jestem zakontraktowanym Galaktycznym i nie może.
-Przeszkadzam wam? – Mruknął Bojan.
-Nie. Chodź – zaprzeczył Sergio i usiadł opierając się o oparcie łóżka.
-Nie
uważasz, że piłkarz Barcy nie może czuć się tu bezpiecznie? – Zaśmiałam
się i oparłam o Sergio, który otoczył mnie ramionami.
-Villa
zapewniał mnie, że nic mi się nie stanie. Poznam wroga od środka i takie
tam – machnął ręką i usiadł po turecku na fotelu. – Zawsze macie takie
biby? – Zainteresował się.
-Zawsze – uśmiechnął się Sergio. – A co? Wy nie macie?
-Ach
jak się z Pique dorwę! – Zatarł ręce. – Ale odkąd Gerard jest z Shakirą
to nie mamy tyle czasu dla siebie – zasmucił się. Zabrzmiało to co
najmniej dwuznacznie.
-Musze go poznać! – Klasnęłam w dłonie.
-Pewnie!
– Ucieszył się Bojan. – Wiesz jak u nas jest zajebiście?! Wychodzisz na
La Rambla i możesz zacząć tańczyć i śpiewać! My przygrywamy, a ludzie z
nami tańcują! Zbieramy z Gerardem największe brawa! – Roześmiał się.
-Jadę! Kiedy? – Podskoczyłam. – Tylko nie powiemy nic Villi, bo kroku z domu nie zrobię.
-Ja się nie zgadzam – odezwał się Sergio. Spojrzałam na niego uważnie.
-Canales, czy ja muszę cię pytać o zgodę w jakiejkolwiek kwestii? – Spytałam spokojnie.
-Oczywiście! – Zaczął mnie łaskotać. Piszczałam i się wyrywałam, ale na nic się to zdało.
-Dobra! Nie pojadę nigdzie bez ciebie! – Wyjęczałam.
-Śliczna Ana – przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Oparłam głowę na jego torsie i łapałam równy oddech.
-Chodźmy
na dół – zerwałam się. Zeszliśmy do kuchni, ale towarzystwo było przed
domem i grali w piłkę. To znaczy Cristiano chwalił się jakie zna triki.
Sergio i Bojan zaczęli się szturchać i dzióbać. Ciągle się śmiali i dogryzali. Nie wiadomo kiedy przed nami pojawił się David.
-Oni się znają! – Zaczął machać łapami, o mało nie wkładając mi palucha w oko.
-Pewnie
ciołku. Grali razem w reprezentacji – wzruszyłam ramionami. Nagle za
plecami Davida coś niespodziewanie zniknęło. Zanim się połapałam wszyscy
się śmiali, a Torres… Leżał w fontannie! Topił się! Skoczyłam do niego
pierwsza i chciałam wyciągnąć. Tylko jak wyciągnąć takie wielkie coś!
Dodatkowo Torres zachowywał się jak idealny topielec. Machał kończynami
niczym wiatrak, otworzył gębę i woda wlewała mu się do ust.
Ronaldo
natychmiast przestał bawić się piłką. Razem z Benzemą złapali Nando za
fraki i postawili na równe nogi. Przez chwilę się krztusił, ale po
chwili już śmiał.
-Torres! – Villa zaczął go klepać po plecach. – Wyciągnąłbym cię, ale…
-Ale wzrok nie ten – wzruszyłam ramionami. – Latka lecą.
Cała byłam przemoczona. Zajebiście!
-Chodź
– Sergio zaprowadził mnie do kuchni. Zdjął z siebie bluzę i bluzkę. Ja
zdjęłam swoje. – Nakładaj bo się przeziębisz. - Z racji tego, że jego
ciuchy były na mnie za duże mogłam zdjąć spodnie i oczywiście buty. –
Ech, Ana – przytulił mnie do siebie. Przypomniał mi się Torres w
fontannie i wybuchłam śmiechem.
-Idziemy spać? – Ziewnął Bojan, stojący w progu.
-Idziemy – pokiwałam głową.
-Ja w środku! – Zawołał Sergio.
-A może ja chce w środku, co? – oburzyłam się.
-Jesteś najmłodsza. Kto słucha smarkaczy? – Zaśmiał się Bojan.
-Ty barceloń… – Nie dokończyłam, bo Sergio zakrył mi usta dłonią.
-Ana nie ma nic przeciwko. A teraz grzecznie idziemy spać, bo ja mam rano trening.
-A
poza tym jesteś zazdrosny, że Bojan mógłby się w nocy do mnie
przytulić! – Wypaliłam. Sergio spojrzał uważnie na mnie, a Krkić na
niego.
-Tak, jestem – pokiwał głową i cmoknął mnie w usta. Uśmiechnęłam się przeszczęśliwa.
-Jak to niewiele trzeba, żeby zadowolić kobietę – westchnął Bojan.
-Uważaj Krkić, bo wylądujesz na podłodze! – Pogroziłam mu palcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz