4. Przepraszający Portugalczyk.

Wieczorem usiadłam w małym saloniku przed telewizorem. Z braku piżamy miałam na sobie spodnie dresowe Sary i jej koszulkę. Tylko dziękować Bogu, że miała taki sam rozmiar. Nie wyglądałam teraz jak siedem nieszczęść.
Włączyłam telewizor i uśmiechnęłam się szeroko. Kto by pomyślał? Przedwczoraj wracałam do pijanej ciotki, wczoraj spałam na ławce, a dziś? Mam swój pokój, swoje łóżko i… spokój. Aż bałam się cieszyć, bo jeszcze to wszystko zniknie.
Torres z Villą nauczyli mnie jednego. Hakuna matata! Nie ma co się martwić, zawsze będzie dobrze, liczy się pozytywne myślenie. Przeszłam przez najtrudniejsze momenty życia, powtarzając w myślach: hakuna matata. W ten sposób jeszcze oddycham.
Miałam teraz masę problemów do rozwiązania. Mam gdzie mieszkać i co jeść, ale co ze szkołą? Stara buda jest na drugim końcu miasta. Dodatkowo kwestia opiekuna prawnego. Jestem pełnoletnia, ale chodzę do szkoły i ktoś musi mi pisać usprawiedliwienia. Kiedyś to nie był problem. Ciotka podpisywała mi wszystko, jeśli tylko obiecałam jej za to flaszkę. Wiem, wiem, ale tego wymagało moje być, albo nie być w szkole.
Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi nawet nie zareagowałam. A co mnie obchodzą goście Casillasa?
-Ana! – Krzyknął z kuchni. – Mieszkasz tu! Otwierasz drzwi!
-Bosh… – Westchnęłam i wstałam. Poczłapałam do drzwi i je otworzyłam. Na progu stał Cristiano Ronaldo. TEN Cristiano Ronaldo. Normalnie zaczęłabym udawać idiotkę, piszczeć i poprosiłabym o autograf, który potem sprzedałabym jakiemuś frajerowi. Jednak teraz muszę się przyzwyczaić do wizyt piłkarzy Realu Madryt.
-Cześć – uśmiechnął się niczym gwiazdor filmowy. – Jestem Cristiano Ronaldo. A ty jesteś… Ana? – Zawahał się.
-Tak – pokiwałam głową. Ten Real to niezły kanał plotkarski. Już wiedzą, że jestem u Ikera i co? Mają zamiar mnie odwiedzać?
-Przyszedłem przeprosić, bo…
-Co? – Przerwałam mu i wzięłam się pod boki. – Niby za co? – Zdążyłam już coś zrobić Ronaldo?
-Spokojnie – znowu się uśmiechnął. – Przyszedłem przeprosić za kumpla i jego zachowanie.
-Jesteś pewien, że znam twojego kumpla? – Prychnęłam. Nie lubuję się w piłkarzykach.
-Niestety jestem – wskazał na moją rękę.
-Druga jest sprawna i mogę się nią posłużyć – warknęłam.
-Czekaj! – Westchnął. – Bo ja mam mowę.
-Co masz? – Roześmiałam się. Nie sądziłam, że taki gwiazdor jak Ronaldo, będzie mnie w stanie rozbawić.
-Przyszedłem przeprosić, bo mój kumpel Sergio Canales, zachował się dziś wobec ciebie jak bydle… – Zamyślił się. – Nie, jak kretyn – poprawił się. – Dlatego, teraz bardzo przeprasza – podał mi małego pluszaka. Byłam tak zaskoczona, że go wzięłam. Był malutki i cały biały. Bez problemu mieścił mi się w ręku. Pod szyją miał malutki szaliczek Realu Madryt. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nigdy coś tak malutkiego i mięciutkiego mnie nie rozczuliło.
-Dziękuję – mruknęłam. – Powiedź koledze, żeby uważał, gdy rzuca się na niewielkie dziewczyny – spojrzałam na niego.
-Może wybierzesz się gdzieś z nami? – Spytał. Normalnie bym poszła, bo co? Goła jestem? Tylko, że nie byłam już na dzielnicy, gdzie każdy chodzi jak chce.
-Sorry, ale…
-Co jest? – Za mną pojawił się Iker. – Cześć Ronaldo – przywitał się, ale jakoś mało przyjaźnie.
-Ten co chciał, żebym zbadała płyty tektoniczne przysłał papugę, która za niego przeprasza – wyjaśniłam.
-Może puścisz swoją kuzynkę w miasto? – Uśmiechnął się Cristiano.
-Nie z tobą – warknął. Uuu… Czyżbym wyczuwała jakieś napięcie?
-Chętnie bym poznała nowych ludzi – poklepałam Ikera po ramieniu. – Co mam tak w domu siedzieć? Dziś piątek i wiesz…
-Nie. W poniedziałek idziesz do nowej szkoły to poznasz ludzi. Cześć Ronaldo – zamknął mu drzwi przed nosem.
-Nie lubisz wielkiej gwiazdy Realu Madryt? – Poszłam za nim do saloniku. – Wydaje się być sympatyczny – usiadłam po turecku na kanapie.
-Bo jest, ale ostatnio się ścięliśmy. – Wzruszył ramionami. – Poza tym nie uważam, żeby Ronaldo był dobrym kompanem dla tak młodej dziewczyny.
-Matko! – Westchnęłam. – Mówisz jak stary dziad! Poza tym był tam mój niedoszły morderca. Mogłam się odegrać – pogłaskałam nosek misia.
-Świetnie! – Jęknął. – Ronaldo i Canales to idealnie towarzystwo dla ciebie! Może jeszcze Benzema!
-Przecież Ronaldo ma dziecko i narzeczoną – zdziwiłam się.
-Canales i Benzema też mają dziewczyny – auć. A czego niby się spodziewałam? Że takie niebieskookie stworzenie jest wolne? Pewnie ma jakoś laskę, która wywodzi się z dobrej rodziny i ich rodzice się lubią. Matko! Co ja bredzę? A co on mnie obchodzi?!
-Czy mieszkając z tobą będę musiała zachować celibat i wstrzemięźliwość? Może lepiej wybiorę się do zakonu? – Ironizowałam.
-Nie zabraniam ci niczego, ale z umiarem. Nie jesteś już małym dzieckiem, które trzeba pilnować.
-Świetnie. Dawaj telefon – wyciągnęłam rękę.
-Ale Ana… – Jęknął i podał mi aparat.
-Zapytaj Sary, czy nie pożyczyłaby mi jakiejś sukienki. Zamierzam dziś zabalować z piłkarzami Realu Madryt. Zrobię to w spektakularny sposób. Ich partnerki pożałują, że kiedyś puściły ich samych. – Uśmiechnęłam się wrednie.
-Tak – pokiwał głową Iker. – Ten bandaż. Ach, dasz czadu mała! – Roześmiał się i wstał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz