W środę nie poszłam do
szkoły, bo przecież jestem „chora”! Iker nie miał czasu ze mną
dyskutować, bo z samego rana poleciał na Bernabeu. Całą drużyną mieli
iść do Ratusza? Chyba tak. W każdym razie na całe miasto mieli się
chwalić, że zdobyli Puchar Króla.
Sara też nie kazała mi iść do szkoły. Powiedziała tylko, że mam być wieczorem gotowa, bo Sergio po mnie przyjedzie.
Leżąc na łóżku i wymachując nogami w kremowych skarpetkach w serduszka, postanowiłam zadzwonić do Rene. Jak mogła zaakceptować moje życie skoro go nie znała?
Wybrałam numer i czekałam aż odbierze.
~Słucham? – Odezwała się.
-Cześć Rene! Pamiętasz mnie? Takie blond stworzonko, które wkurwia ludzi niemal na każdym kroku? – Zaśmiałam się.
~Wiesz, chyba kojarzę – wybuchła śmiechem.
-Co robisz? Jesteś w pracy?
~Masz farta, bo nie. Do marketu mam na wieczorną zmianę.
-Bomba! Zaraz wyślę adres i wpadniesz do mnie. Co ty na to? Tak dawno się nie widziałyśmy. Proszę! – Zaskamlałam.
~Dobra i tak nie mam co robić. Pa! -
Rozłączyła się. Wysłałam jej adres i zanurkowałam w szafie, by znaleźć
coś do ubrania się. Nie było to takie łatwe. Rosa tu ogarnęła i zapewne z
rozkazem Casillasa moje eleganckie ciuchy wylądowały na samych końcach
szafy. Z przodu, w zasięgu moich roztrzepanych łapsk wisiały sportowe
ciuchy. Po namyśle wyciągnęłam sportowe szorty i najzwyklejszy w świecie podkoszulek. Nawet nie nakładałam butów tylko pomykałam w skarpetkach.
Gdy kończyłam czesanie włosów, zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Pędzę!
– Krzyknęłam i poleciałam do drzwi. – Rene! – Uściskałam przyjaciółkę. –
Chodź – zaprowadziłam ją do kuchni i posadziłam przy stole. Podałam
kubek truskawkowej herbaty i usiadłam naprzeciwko.
-Zakochałaś się – zawyrokowała Rene. – Na naprawdę.
-Przesadzasz
– zaczęłam bawić się łańcuszkiem od Sergio. – Bardzo go lu… – Urwałam i
uśmiechnęłam się do Rene. – Dobra. Wpadłam jak śliwka w kompot! –
Zaśmiałam się.
-Opowiadaj! – Zarządziła. – Gdzie się poznaliście?
Jaki jest? Wzrost? Kolor oczu? Włosów? Skąd jest? Co robi? – Zasypała
mnie pytaniami.
-Jest blondynem o niesamowicie błękitnych oczach –
westchnęłam. – Ma koło stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu, ale ile
dokładnie to nie wiem. Poznałam go tego samego dnia, kiedy natknęłam się
na Ikera. Miał dziewczynę, ale ją zostawił. Nie! – Krzyknęłam, gdy
napotkałam jej surowy wzrok. – Nie chodzę z nim. Powiedziałam, że nie
wymieni jednej na drugą – uśmiechnęłam się błogo. – Sergio jest cudowny.
Jak nikt doprowadzał mnie do stanu furii, ale udowodnił też, że zawsze
mogę mu ufać. Ma poczucie humoru, jest uparty i cierpliwy. Nie poddaje
się. A gdy mnie całuje… – Jęknęłam. – Odlatuje! Ziemia staje, a w
brzuchu mam tyle motyli, że jakąś fermę motylową mogłabym otworzyć.
Żaden chłopak tak na mnie nie działał.
-Naprawdę się zakochałaś! – Klasnęła w dłonie. – To od niego? – Wskazała na naszyjnik.
-Tak.
Wczoraj dostałam. Ma identyczny kolor o… – Urwałam, bo mój telefon
zaczął dzwonić jak szalony. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam. –
Słucham?
~Będę po ciebie około siódmej – wyszeptał Sergio. – Wszystko zaczyna się o ósmej.
-Canales, co ty teraz robisz? – Warknęłam i zmrużyłam oczy.
~Zdjęcie
nam robią, ale Marcelo nie może zdecydować się gdzie chce stać, a
Ronaldo nie wie, która stronę ma bardziej fotogeniczną. Iker zaraz
wyjdzie z… - Urwał.
~Annabelle, jak twój kawaler nie zjawi się o siódmej możesz być pewna, że jest trupem. – Powiedział spokojnie Mourinho po portugalsku, a ja roześmiałam się wesoło.
-Dobrze
panie trenerze, ale niech pan mu nic nie robi. W przeciwnym wypadku
mogę się zdenerwować i nie wiem ile osób ucierpi. – Odpowiedziałam w tym
samym języku.
~Zapamiętam. Wiem, że z hiszpańskim temperamentem nie wolno zadzierać - niemal widziałam jak kiwa głową.
-Chodzi mi bardziej o wściekła Hiszpankę, która mści się za ukochanego.
~Ech Canales – westchnął Jose. – Nawet nie wiesz jakie masz szczęście. Do wieczora Annabelle.
-Do
zobaczenia panie trenerze – rozłączyłam się i odłożyłam telefon. –
Dzwonił Sergio, a potem Mourinho. The Special One zawsze wszystko
dopatrzy.
-Opowiadaj – zerknęła na zegarek. – Mam sporo czasu.
-Jak
chcesz – wzruszyłam ramionami i zaczęłam streszczać jej ostatnie
tygodnie. Muszę przyznać sama przed sobą, że przy piłkarzach moje życie
było barwne i niesamowicie szybkie. Nie miałam czasu na nudę.
Wieczorem czekałam na Canalesa. Nałożyłam strój który dostałam od Iriny. Wszystko było białe, począwszy od sukienki, na butach kończąc.
-Siemka! – Do domu wszedł Sergio. W rękach trzymał ogromny bukiet białych róż.
-Wow! – Wyrwało mi się na jego widok. Miał na sobie idealnie skrojony czarny garnitur. Na piersi miał logo Realu.
-Mogę to samo powiedzieć – pocałował mnie w policzek. – Proszę – podał mi bukiet.
-Dziękuję
– poszłam do kuchni i wstawiłam go do wazonu z wodą. – Musimy tam iść? –
Wyszeptałam, żeby Iker i Sara nie usłyszeli. Byli na górze i też
szykowali się do wyjścia.
-Musimy. Mam wrażenie, że Mourinho śledzi
każdy mój ruch – westchnął i przyciągnął mnie do siebie. Pogłaskałam go
po policzku i spojrzałam w smutne oczy.
-Dlaczego zgodziłeś się na Real? – Spytałam łagodnie.
-Realowi
się nie odmawia, przecież to wielki Real Madryt! Marzenie każdego!
Tylko jak dla mnie okazało się to grzaniem ławy. Mogłem posłuchać ojca i
przejść do Arsenalu! – Jęknął. – Tam bym grał. Wagner mówił, że szuka
młodych i zdolnych. A tu szanowny The Special One ma mnie w dupie.
Ronaldo powtarza mi, że mój czas jeszcze przyjdzie, że muszę nad sobą
pracować, ale mam dość! – Oparł czoło na moim ramieniu.
-To musisz
się przenieść do Arsenalu – zdecydowałam błyskawicznie. – Iker pogada z
Mourinho i cię wypożyczą. Nie możesz się zmarnować i nie zmarnujesz się –
pogłaskałam go po włosach.
-Podziwiam twój optymizm – westchnął. – Do końca dwa mecze plus towarzyski. Porobimy zakłady w ilu zagram? – Skrzywił się.
-Jesteś
zmęczony i masz czarne myśli. Pójdziemy teraz na tą kolację i pokażemy
wszystkim, że jesteś gość – uśmiechnęłam się cwanie.
-Ciekawe jak? – Nadal patrzył na mnie smutno.
-Sergio
otwórz oczy! – Odsunęłam się i okręciłam wokół własnej osi. – Masz
mnie. Nic nie doda mężczyźnie tyle pewności siebie co piękna kobieta,
która nie może oderwać od niego oczu.
-A jeśli działa to w drugą stronę? – Podszedł do mnie i pocałował delikatnie.
-Tym
lepiej – uśmiechnęłam się słodko. – Nie pozwolę im cię skrzywdzić –
patrzyłam w głębię jego niebieskich oczu. – Nigdy. – Wyjęłam zza dekoltu
prezent od niego. Wisiał na długim, cienkim łańcuszku i nie rzucał się w
oczy zza pereł.
-Nie powinien mówić tego facet? – Zaśmiał się.
-Jak
ma powiedzieć to facet, który nie wie czy kocha? – Wzruszyłam
ramionami. – Idziemy. – Pomaszerowałam do drzwi. Nie byliśmy parą i nie
mogłam mu wygarnąć jak bardzo przeszkadza mi to, że nie mówi co do mnie
czuje. Strasznie chciałam usłyszeć od niego te dwa niezwykłe słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz