29. Słodkie dzieci.

Okazało się, że Irina ma dla mnie przepiękną białą sukienkę. Byłam nią tak zachwycona, że nie potrafiłam wydobyć z siebie nawet słowa.
-Cristiano stwierdził, że Sergio na pewno cię zaprosi, a ja miałam ją po jakimś pokazie – uśmiechnęła się do mnie.
-Pasuje jak ulał – pochwaliła Sara, gdy stałam przed lustrem.
-A Canales twierdzi, że wystają mi żebra – mruknęłam.
-A skąd on wie jakie ty masz żebra? – Zainteresowała się Sara. Zakryłam sobie usta dłonią i spojrzałam na nią przerażona.
-Nikt się nie dowie. Mów – zaciekawiła się Irina.
-Bo… – Zaczęłam gładzić pomarszczony materiał sukienki. – Jakoś tak wyszło, że… Co pornola mam wam tu wymyślić?! – Fuknęłam. – Nie ma już Cristiny i nie muszę się nie wiadomo czym przejmować!
-A jak była to strasznie się przejmowałaś – zaśmiała się Sara.
-Oboje mieliście ją gdzieś – zawtórowała jej Irina. – Cristiano opowiadał, że oczy wam błyszczały niczym dwie gwiazdy!
-Żebyś wiedziała jak wczoraj uciekała, gdy przyłapaliśmy ich na całowaniu – zachichotała Sara. – A dziś jak dwa gołąbeczki szli.
-Zaprosił mnie na ślub swojej siostry – znowu spojrzałam w lustro.
-Fiu, fiu… – Zagwizdała Irina. – Poważnie się robi.
-To źle? – Zaniepokoiłam się.
-Wiesz skarbie o pierwszej wielkiej miłości na całe życie to lepiej pogadaj z Olallą. Ona jest w temacie. My nie – rozłożyła ręce Sara. – Wybieracie się jutro na mecz? – Przypomniało się jej nagle.
-Nie. Dziś wieczorem lecę do Nowego Jorku – posmutniała Irina.
-A po co? – Nadal doskonale grałam swoją rolę. Jakbym powiedziała, że kocham Real nie miałabym spokoju. Ta banda szympansów ciągała by mnie na każdy mecz i każde spotkanie. A mnie taki układ nie interesuje.
-Kto by pomyślał, że dziewczyna wychowana na Realu Madryt nie przepada za meczami – Sara spojrzała na mnie uważnie.
-Lubię mecze piłki nożnej, ale nie przesadzajmy – poszłam do łazienki się przebrać. – Gdzie Junior? – Spytałam Iriny, gdy wróciłam.
-Poszedł z Dolores na spacer. Cristiano ma problem z wyborem chrzestnej – westchnęła. – Catia nie może, bo jej maluch ma grypę i ciągle przy nim jest. Elma jest za granicą i nie da rady przyjechać.
-To źle – pokiwała głową Sara. – Matka chrzestna musi być maluszkowi znana.
-Na bank kogoś znajdziecie – zaczęłam pakować rzeczy do dużej torby. – Jedźmy już – spojrzałam na zegarek. – Mam dużo nauki. Dzięki Irinka – przytuliłam i wycałowałam Rosjankę.

Poważnie cały wieczór spędziłam nad książkami. Uczyłam się tego co lubię, czyli nie nazwałabym tego nauką. Byłam bardzo zadowolona z nowej szkoły. Chodziłam na obowiązkowy hiszpański, angielski i portugalski. Dodatkowo po lekcjach miałam zajęcia z francuskiego. Iker załatwił mi też korepetytora z czeskiego. Uczyłam się tego języka dla mamy. Nie było jej przy mnie trzy lata, ale pamięć o niej ciągle we mnie żyła. Widziałam jej radosny uśmiech i spokojne oczy, pełne miłości.
-Przybywam z odsieczą! – Zawołał radośnie Iker. Usiadł obok mnie na łóżku i otworzył podręcznik z matematyki. – Godzina w ciągu tygodnia, a ty nic nie czaisz – pokręcił głową.
-Grunt, że pieniądze umiem liczyć – skrzywiłam się.
-Tak się dziś zastanawiałem czy przypadkiem jesteś zainteresowana kieszonkowym – uśmiechnął się wesoło.
-Dałeś mi dach nad głową, furę ubrań, płacisz za prywatną szkołę i jedzenie. Chcesz jeszcze kieszonkowe? – Wytrzeszczyłam oczy.
-Wiesz… – Położył się na plecach. – Czasem, gdy z tobą siedzę wyobrażam sobie, że za kilka lat będę tak opiekował się swoją córką.
-Wiesz… – Położyłam się tak, że czubek mojej głowy dotykał jego ramienia, a jego głowa mojego ramienia. – Myślę, że Sara zdaje sobie z tego sprawę.
-Zanim się pojawiłaś zastanawialiśmy się czy damy sobie radę z dzieckiem. Z małym jest masa problemów, a im starsze tym więcej.
-I co? Dacie? – Zajęłam się oglądaniem swoich paznokci.
-Jesteś u nas prawie miesiąc. Sara nigdy nie powiedziała, że żałuje. Przeciwnie. Ciągle słyszę jaka to jesteś kochana, pracowita i wesoła. Cieszy ją, że jej ufasz i traktujesz jak przyjaciela.
-Już wam mówiłam, że was kocham – uśmiechnęłam się.
-Spadłaś nam jak z nieba. Pokazałaś, że sprawdzamy się jako opiekunowie dorosłej dziewczyny…
-Iker- przerwałam mu. – Nie oceniaj tego tak. Przypomnij sobie, że chodzę na imprezy z piłkarzami. Zakochałam się w jednym z nich zanim się obejrzałam. Przewróciłam wszystko do góry nogami – westchnęłam. – Będę się modlić, żebyś nie miał takich dzieci jak ja.
-Ronaldo szuka chrzestnej dla Juniora – powiedział ni z tego ni z owego.
-Czekaj! – Zerwałam się. – Powiedział, że zastanawia się nade mną?
-Powiedział – roześmiał się.
-Super! – zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam przerzucać rzeczy w szafie. – Muszę natychmiast do niego lecieć!
-A jak go nie ma? – Zaśmiał się i usiadł.
-Racja! – Klasnęłam w dłonie. – Znajdź mi coś, a ja zadzwonię – usiadłam i wybrałam numer Cristiano.
~No? – Ziewnął.
-Cześć Cristiano. Jesteś w domu? – Uważnie patrzyłam jak Iker grzebie w przepastnej szafie.
~No, a co? – Znowu ziewnął.
-Odłóż to w tej chwili! – Wrzasnęłam, gdy ręce Ikera chwyciły białą bluzę Realu Madryt. – Nie mam zamiaru podróżować po Madrycie niczym reklama! – Westchnęłam. – Mały w domu? – Spytałam Cristiano.
~Pewnie. Irinka się z nim żegna od godziny. Co ty robisz? – zainteresował się.
-Iker mnie ubiera. O te spodenki są spoko – pokiwałam z uznaniem głową. – Teraz góra i może jakiś sweter – poinstruowałam.
~Chyba ci na łeb padło, że dajesz się ubierać Casillasowi! – Wrzasnął. – Mała, sami pójdziemy na zakupy! – Nakręcił się.
-Zapomnij Żeluś – prychnęłam. – Teraz to ja mam ochotę pobawić się z twoim synkiem, a nie latać po galeriach z tobą. Biorę! – Wrzasnęłam do Ikera. – Bluza! – Strzeliłam palcami.
~Kiedyś będziesz musiała iść ze mną na zakupy.
-Z chęcią, bo Sergio zaprosił mnie na ślub swojej siostry. Potrzebuję sukienki i butów – przewróciłam oczami, gdy zobaczyłam, że Iker wyciąga bluzę z Adidasa.
~Czad! To kiedy lecimy?
-Ronaldo, ja nie mam czasu gadać! Iker mnie przeraża! – Rozłączyłam się i z impetem wrzuciłam do szafy czerwone trampki, które trzymał. – Dzięki – pocałowałam go w policzek. Zabrałam ciuchy, które wybrał i poszłam się przebrać. Wróciłam po chwili. – Podrzuć mnie do Cristiano – poprosiłam.
-A może ty chcesz samochód? – Wyskoczył.
-Miałabym prywatną taksówkę gdybyście nie wygrali Pucharu Króla – wzruszyłam ramionami. – A tak to chuj wie, gdzie on teraz jest – podrapałam się po głowie.
-Chodź – roześmiał się i zeszliśmy na dół. – Podrzucę Anę do Cristiano! – Zawołał Iker do Sary.
-Spoko – zawołała gdzieś z salonu.
-Kochasz ją, co Ikerek? – Spytałam, gdy wsiadłam do auta.
-Kocham Annabellciu, kocham – zachichotał i poczochrał mnie po włosach. – Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję, że zmarnowałem trzy lata na szukanie ciebie po całym świecie – ruszył.
-Zazwyczaj najciemniej jest pod latarnią – zawiązałam rozwiązane sznurowadło.
-Strasznie mądra się zrobiłaś – spojrzał na mnie czule.
-Jakbyś nie zauważył nie jestem już smarkaczem, ale dorosłą kobietą – wypięłam dumnie pierś.
-Zauważyłem, oczywiście – po krótkiej jeździe zatrzymał się pod domem Ronaldo. – Zadzwoń to przyjadę.
-Oczywiście – pocałowałam go w policzek i wysiadłam. Pognałam do okazałej willi jak na skrzydłach. – Jestem! – Zawołałam na cały dom. Rzuciłam torbę i bluzę w kąt i wparowałam do salonu. Junior siedział w kojcu i bawił się pluszakami. Cristiano i Dolores oglądali telewizję.
-Cześć kochaniutka! – Dolores wstała i wycałowała mnie w policzki i czoło. – Jesteś może głodna? Zaraz coś zrobię – powędrowała do kuchni. Cristiano przewrócił oczami i zmienił kanał.
-Nie trzeba! Nie jestem głodna! – Zawołałam za nią. – Cześć maluszku! – Wzięłam Juniora na ręce. – Cio tam słychać? – Pocałowałam go w nosek.
-Aaaa! – Uśmiechnął się szeroko.
-Kocham go – zakołysałam go w ramionach.
-Aaaa!
-Do mnie mówi „Taaaa!” – wyszczerzył się Cristiano. – Na Irinkę mówi „Taaaa!”. Tylko na ciebie „Aaaa!” – roześmiał się.
-Bo mnie kocha najbardziej. Prawda słodziaku? – pogilgotałam go pod brodą.
-Aaaaa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz