5. Zrobaczałe usta.

Sara okazała się aniołem! Pożyczyła mi piękną, krótką sukienkę, niebotycznie wysokie szpilki i zrobiła na bóstwo. Wyglądałam świetnie.
Czerwone audi zatrzymało się na podjeździe domu Ikera. Wyskoczył z niego Ronaldo i wyszczerzył się na mój widok.
-Ana! Super, że się zdecydowałaś! – Otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Sam usiadł za mną. – Ana to Karim, Karim to Ana – przedstawił mnie kierowcy.
-Miło mi – uśmiechnęłam się delikatnie. – To jakie plany na dziś? – Zatrzepotałam rzęsami. Nie miałam bladego pojęcia jak poderwać chłopaka. Jednak moje długie nogi robiły swoje. Miałam też w nosie dokąd jedziemy. Chciałam się napić i potańczyć.
Nie odzywałam się do nich, chociaż oni paplali jak najęci. Przyglądałam się Madrytowi nocą. Zaczynałam nowe życie, więc trzeba wznieść toast. Jest w końcu okazja.
Zatrzymaliśmy się przy jakimś klubie.
-Karim, to ty dziś nie pijesz? – Spytałam chłopaka, gdy szliśmy do środka.
-Niestety. Moja kolej. Chce się jechać swoim autem, to trzeba potem cierpieć. – Westchnął i weszliśmy. Klub jak klub. Tłum ludzi, głośna muzyka, światła… bar!
Zajęliśmy miejsca przy jednym stoliku. Usiadłam na mięciutkiej kanapie i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wczoraj spałam na ławce, a dziś jestem na imprezie z Cristiano Ronaldo. Villa i Torres urwaliby mi łeb… Rozejrzałam się w popłochu. A kto wie? Może gdzieś tu siedzą?
-Czego się napijesz? – Zapytał Cristiano.
-Krwawą Mary – uśmiechnęłam się czarująco. Zaczynamy balety. Moja głowa nie należy do najlepszych, odważna jestem, ale muszę się dziś wspomóc.
-Chłopaki? – Brunet spojrzał na kumpli.
-Tequilę – powiedział Sergio. Ostro mały!
-Pepsi – westchnął Karim, a ja się roześmiałam. Po chwili Cristiano wrócił z drinkami.
-Pycha! – Upiłam łyk swojej pyszności.
-Może coś jeszcze? – Zainteresował się Sergio, który już opróżnił szkło, podobnie jak Cristiano.
-Daj co chcesz – powiedziałam wyzywająco i wypiłam swojego drinka.
-Dawaj wódkę – mruknął Cristiano. Po chwili na stoliku stała flaszka i soczki. Karim patrzył na to wszystko z bólem.
-Idę do kumpli – zabrał swoją szklankę i poszedł.
-Zobaczymy co może kuzyneczka Casillasa – zatarł ręce Cristiano i nalał mi wódki do sporego kieliszka. Och kochany, zobaczysz co mogę! Wypiłam, popiłam i poczułam jak ciepło wypełnia moje ciało. Chłopaki też wypili po kolejce. Potem ja swoją ominęłam, bo Krwawa Mary upominała się opuszczenia mojego pęcherza.
-Zatańczmy – wyciągnęłam rękę do Sergio. – Chcę usłyszeć „przepraszam” od ciebie.
-Jasne – wstał i poszliśmy na parkiet. Ku mojemu ogromnemu nieszczęściu puścili wolną piosenkę. Super, ja jak zawsze mam farta. – Przepraszam Annabelle – szepnął mi do ucha. Jego ręce otoczyły mnie w tali i przyciągnęły do siebie. Objęłam go rękami za szyję i uśmiechnęłam się.
-Spoko – pokiwałam głową.
-Boli? Nie chciałem, naprawdę – uśmiechnął się przepraszająco.
-Trochę, ale przeżyje. Nie takie urazy miałam.
-Ja w sumie też. Długo zostaniesz u Ikera? – Zainteresował się. W ciemności widziałam jedynie błysk w jego oczach. Zapach sprawiał, że kręciło mi się w głowie i w brzuchu coś wirowało. Zapomniałam co miałam mu powiedzieć, ba! Zapomniałam jak się nazywam. – Ana? – Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
-Zależy kiedy będzie miał mnie dość – wydukałam w końcu. Co się ze mną dzieje?!
-Albo kiedy ty będziesz mieć dość jego – pokiwał głową.
-Nie, to tak nie działa. – Przesunęłam dłoń na jego szyję i aż zacisnęłam wargi, gdy poczułam jego ciepłą skórę. – Masz dziewczynę? – Mruknęłam.
-Mam. Cristinę – powiedział to jakoś tak dziwnie. Oczywiście mogło być też tak, że alkohol zaburzał moje myślenie… Nie, na bank zaburzał.
-To czemu balujesz z kumplami, zamiast być z nią? – Spytałam.
-Bo ona woli się uczyć, albo siedzieć w domu. Od tego siedzenia mam odruchy wymiotne – warknął. – Co ja stary ramol jestem, że nie mogę nigdzie iść?
-Wie, że tu jesteś? – Zaśmiałam się.
-Wie. Jest z tego powodu ogromnie zbulwersowana – uśmiechnął się. – Po raz pierwszy cieszę się, że jej tu nie ma.
-Och, do prawy? A czemu? – Pogłaskałam go po policzku. Przez moje ciało przeszedł dreszcz… Ku mojemu zdziwieniu, po jego też.
-Bo jesteś ty – pochylił się do mnie. 3/4 mnie kazało mu przywalić, aż ząb by wyleciał. 1/4 kazała zamknąć oczy. Zamknęłam i poczułam jego gorące usta. Odleciałam. Mój żołądek wirował, kręcił koziołki. Całe ciało oddało się Sergio.
Jednak 3/4 mnie odzyskało władzę. Odsunęłam się i zamachnęłam zdrową ręką. Mówiłam już, że miał refleks? Mówiłam. Złapał rękę i tym samym zapobiegł obiciu swojej facjaty.
-Dupek! – Warknęłam i wyrwałam się. Odeszłam do Cristiano. – Muszę wracać. Przepraszam – pocałowałam go w policzek i wyszłam. Co za podła gnida! Myślał, że będzie miał wszystko? Laskę w domu, oraz inne panienki na imprezach? Zdziwił się wielki pan piłkarz Realu Madryt! Niech ja tylko spotkam tą jego pannę! Już ja jej opowiem, co trzeba! Głupia, głupia, głupia jestem! Od tego szczęścia przewróciło mi się w głowie. Gdzie mi do piłkarza Galaktycznych! Właśnie! To nie ta galaktyka!
Westchnęłam i usiadłam na ławce. Gdyby nie te usta… Och, Ana! Zapomnij, zapomnij! Miał mordę pełną okropnych robaków! ROBAKÓW!!!
Ale jego usta… Cudo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz