Sara okazała się aniołem! Pożyczyła mi piękną, krótką sukienkę, niebotycznie wysokie szpilki i zrobiła na bóstwo. Wyglądałam świetnie.
Czerwone audi zatrzymało się na podjeździe domu Ikera. Wyskoczył z niego Ronaldo i wyszczerzył się na mój widok.
-Ana!
Super, że się zdecydowałaś! – Otworzył przede mną drzwi od strony
pasażera. Sam usiadł za mną. – Ana to Karim, Karim to Ana – przedstawił
mnie kierowcy.
-Miło mi – uśmiechnęłam się delikatnie. – To jakie
plany na dziś? – Zatrzepotałam rzęsami. Nie miałam bladego pojęcia jak
poderwać chłopaka. Jednak moje długie nogi robiły swoje. Miałam też w
nosie dokąd jedziemy. Chciałam się napić i potańczyć.
Nie odzywałam
się do nich, chociaż oni paplali jak najęci. Przyglądałam się Madrytowi
nocą. Zaczynałam nowe życie, więc trzeba wznieść toast. Jest w końcu
okazja.
Zatrzymaliśmy się przy jakimś klubie.
-Karim, to ty dziś nie pijesz? – Spytałam chłopaka, gdy szliśmy do środka.
-Niestety.
Moja kolej. Chce się jechać swoim autem, to trzeba potem cierpieć. –
Westchnął i weszliśmy. Klub jak klub. Tłum ludzi, głośna muzyka,
światła… bar!
Zajęliśmy miejsca przy jednym stoliku. Usiadłam na
mięciutkiej kanapie i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wczoraj spałam na
ławce, a dziś jestem na imprezie z Cristiano Ronaldo. Villa i Torres
urwaliby mi łeb… Rozejrzałam się w popłochu. A kto wie? Może gdzieś tu
siedzą?
-Czego się napijesz? – Zapytał Cristiano.
-Krwawą Mary –
uśmiechnęłam się czarująco. Zaczynamy balety. Moja głowa nie należy do
najlepszych, odważna jestem, ale muszę się dziś wspomóc.
-Chłopaki? – Brunet spojrzał na kumpli.
-Tequilę – powiedział Sergio. Ostro mały!
-Pepsi – westchnął Karim, a ja się roześmiałam. Po chwili Cristiano wrócił z drinkami.
-Pycha! – Upiłam łyk swojej pyszności.
-Może coś jeszcze? – Zainteresował się Sergio, który już opróżnił szkło, podobnie jak Cristiano.
-Daj co chcesz – powiedziałam wyzywająco i wypiłam swojego drinka.
-Dawaj wódkę – mruknął Cristiano. Po chwili na stoliku stała flaszka i soczki. Karim patrzył na to wszystko z bólem.
-Idę do kumpli – zabrał swoją szklankę i poszedł.
-Zobaczymy
co może kuzyneczka Casillasa – zatarł ręce Cristiano i nalał mi wódki
do sporego kieliszka. Och kochany, zobaczysz co mogę! Wypiłam, popiłam i
poczułam jak ciepło wypełnia moje ciało. Chłopaki też wypili po
kolejce. Potem ja swoją ominęłam, bo Krwawa Mary upominała się
opuszczenia mojego pęcherza.
-Zatańczmy – wyciągnęłam rękę do Sergio. – Chcę usłyszeć „przepraszam” od ciebie.
-Jasne
– wstał i poszliśmy na parkiet. Ku mojemu ogromnemu nieszczęściu
puścili wolną piosenkę. Super, ja jak zawsze mam farta. – Przepraszam
Annabelle – szepnął mi do ucha. Jego ręce otoczyły mnie w tali i
przyciągnęły do siebie. Objęłam go rękami za szyję i uśmiechnęłam się.
-Spoko – pokiwałam głową.
-Boli? Nie chciałem, naprawdę – uśmiechnął się przepraszająco.
-Trochę, ale przeżyje. Nie takie urazy miałam.
-Ja
w sumie też. Długo zostaniesz u Ikera? – Zainteresował się. W ciemności
widziałam jedynie błysk w jego oczach. Zapach sprawiał, że kręciło mi
się w głowie i w brzuchu coś wirowało. Zapomniałam co miałam mu
powiedzieć, ba! Zapomniałam jak się nazywam. – Ana? – Uśmiechnął się
ukazując rząd białych zębów.
-Zależy kiedy będzie miał mnie dość – wydukałam w końcu. Co się ze mną dzieje?!
-Albo kiedy ty będziesz mieć dość jego – pokiwał głową.
-Nie,
to tak nie działa. – Przesunęłam dłoń na jego szyję i aż zacisnęłam
wargi, gdy poczułam jego ciepłą skórę. – Masz dziewczynę? – Mruknęłam.
-Mam.
Cristinę – powiedział to jakoś tak dziwnie. Oczywiście mogło być też
tak, że alkohol zaburzał moje myślenie… Nie, na bank zaburzał.
-To czemu balujesz z kumplami, zamiast być z nią? – Spytałam.
-Bo
ona woli się uczyć, albo siedzieć w domu. Od tego siedzenia mam odruchy
wymiotne – warknął. – Co ja stary ramol jestem, że nie mogę nigdzie
iść?
-Wie, że tu jesteś? – Zaśmiałam się.
-Wie. Jest z tego powodu ogromnie zbulwersowana – uśmiechnął się. – Po raz pierwszy cieszę się, że jej tu nie ma.
-Och, do prawy? A czemu? – Pogłaskałam go po policzku. Przez moje ciało przeszedł dreszcz… Ku mojemu zdziwieniu, po jego też.
-Bo
jesteś ty – pochylił się do mnie. 3/4 mnie kazało mu przywalić, aż ząb
by wyleciał. 1/4 kazała zamknąć oczy. Zamknęłam i poczułam jego gorące
usta. Odleciałam. Mój żołądek wirował, kręcił koziołki. Całe ciało
oddało się Sergio.
Jednak 3/4 mnie odzyskało władzę. Odsunęłam się i
zamachnęłam zdrową ręką. Mówiłam już, że miał refleks? Mówiłam. Złapał
rękę i tym samym zapobiegł obiciu swojej facjaty.
-Dupek! – Warknęłam
i wyrwałam się. Odeszłam do Cristiano. – Muszę wracać. Przepraszam –
pocałowałam go w policzek i wyszłam. Co za podła gnida! Myślał, że
będzie miał wszystko? Laskę w domu, oraz inne panienki na imprezach?
Zdziwił się wielki pan piłkarz Realu Madryt! Niech ja tylko spotkam tą
jego pannę! Już ja jej opowiem, co trzeba! Głupia, głupia, głupia
jestem! Od tego szczęścia przewróciło mi się w głowie. Gdzie mi do
piłkarza Galaktycznych! Właśnie! To nie ta galaktyka!
Westchnęłam i usiadłam na ławce. Gdyby nie te usta… Och, Ana! Zapomnij, zapomnij! Miał mordę pełną okropnych robaków! ROBAKÓW!!!
Ale jego usta… Cudo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz